Szymon Kołecki to ikona polskiego sportu. Zdobył złoty medal olimpijski w podnoszeniu ciężarów w Pekinie, choć musiał na niego trochę poczekać. - Po kilku latach wyniki rywalizacji sztangistów zostały skorygowane po dopingowych wpadkach moich rywali. Dopiero wtedy poczułem się spełnionym sportowcem - mówi Kołecki, który od kilku lat prężnie się rozwija w MMA.
Zadebiutował w 2017 roku, ma na koncie aż 10 zwycięstw i tylko jedną porażkę. Pokonywał m.in. Mariusza Pudzianowskiego czy innego medalistę olimpijskiego - Damiana Janikowskiego. Od ponad roku ma jednak poważne problemy zdrowotne. - Na razie nie wiem, czy będę mógł wrócić do zawodowego sportu. Ale robię wszystko, by jeszcze zawalczyć - oznajmia. I deklaruje, że priorytetem dla niego będzie podpisanie kontraktu ze sportową federacją. Nie wyklucza powrotu do KSW, gdzie stoczył cztery ostatnie walki.
- A federacje freakowe wchodzą w grę? - dopytujemy.
- Wątpię, żeby było ich na mnie stać. Nawet milion złotych za walkę mógłby mnie nie przekonać, by bić się dla freakowej federacji - oświadcza 41-latek.