To była kwintesencja freak fightu. W klatce spotkali się Dariusz "Daro Lew" Kaźmierczuk oraz Kacper "Ludwiczek" Bociański. Ten pierwszy jest uznawany za najgorszego polskiego zawodnika MMA, który przegrywa niemal wszystkie swoje walki. Niemal, bo z 12 walk wygrywa tylko jedną. "Daro Lew" jest tak słaby, że zgłosiły się po niego freakowe federacje. Z kolei "Ludwiczek" dopiero debiutował w klatce.
- Nie wiem, czy w ogóle padł celny cios w pierwszej rundzie - zastanawiał się Dominik Durniat, komentator High League. - Ludwiczek przynajmniej cały czas wywierał presję, więc sędziowie powinni punktować na jego korzyść - dodał Mateusz Kaniowski.
W drugiej rundzie obraz walki się nie zmienił. "Ludwiczek" próbował wywierać presję, ale ma tak mizerny zasięg (zaledwie 163 wzrostu i ponad 100 kg wagi), że nie potrafił sięgnąć rywala. W trzeciej rundzie "Daro Lew", który przez cały czas walczył na wstecznym, punktował niskimi kopnięciami. No i sędziowie przyznali mu zwycięstwo. Na wygraną czekał od 2018 roku, gdy pokonał Dawida Harasia (0-20).