30-letni Arkadiusz Wrzosek był jednym z najlepszych kickbokserów świata, ale dziś szuka sukcesów i wielkich pieniędzy w MMA. Pół roku temu zadebiutował w KSW i po kapitalnej walce znokautował Tomasza Sararę. W sobotę po raz drugi wszedł do klatki i znowu dał popis. Tym razem okazał się lepszy od Tomasa Moznego, który też wywodzi się z K1. Tuż po walce Wrzosek musiał jednak pojechać do szpitala.
Arkadiusz Wrzosek: Na szczęście noga nie jest złamana, jedynie mocno zbita. W ciągu dwóch, trzech tygodni powinienem wrócić na matę. Mam też rozcięty łuk brwiowy, ale to też żadna poważna kontuzja.
- Trenerzy mówili, że mogłem być bardziej agresywny, ale generalnie byli zadowoleni z pierwszej i drugiej rundy. W trzeciej zbyt pewnie się poczułem i za to zapłaciłem.
- W pierwszych dwóch rundach nie otrzymałem prawie żadnego znaczącego ciosu, więc pozwoliłem sobie na zbyt dużą nonszalancję. Nie czułem już zagrożenia i liczyłem, że po kolejnym kopnięciu już nie wstanie. A jednak był w stanie mnie trafić. Ale wybrnąłem z kłopotów i już dominowałem w końcówce.
- Dla kibica takie emocje są super. I zawsze chciałbym dawać fanom wielkie emocje. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie da się stoczyć zbyt wielu takich wojen, żeby to nie odbiło się później na twoim zdrowiu. Mam nadzieję, że w kolejnej walce już się nie dam tak trafić i sam efektownie znokautuję rywala. Wygrana na punkty cieszy, ale chcę nokautować.
- Są na zbliżonym poziomie sportowym, choć mają inną charakterystykę. Mozny ma jednak przewagę warunków fizycznych nad Sararą. Słowak w dniu walki ważył 125 kg, czyli o kilkanaście kg więcej niż Tomek. A że jest większy i wyższy, to ciężko było się dorwać do jego głowy. Z Tomkiem łatwiej było skracać dystans, czułem się pewniej.
- No pewnie! A kto by nie chciał się tam bić?
- Z tego, co wiem, to on ma wcześniej zaplanowaną już inną walkę, więc raczej nie zdążyłby się wyrobić na czerwiec.
- Nic złego prywatnie mi nie zrobił, więc nie ma między nami złej krwi. Nie uważam, żeby w pełni zasłużył na rewanż, bo jednak wyraźnie wygrałem, ale spoko, mógłbym z nim raz jeszcze wyjść. Może kiedyś, na razie KSW ma inne plany.
- Myślę, że starcie z Izu byłoby dla mnie sportowym wyzwaniem, ale on ma na koncie dwie porażki z rzędu, a ja dwie wygrane, więc raczej KSW nas nie zestawi. Mam jednak szacunek do umiejętności Izu. I co ciekawe, choć obaj wywodzimy się z K1, to nigdy nie sparowaliśmy, ani nie trenowaliśmy razem, co jest rzadkie w tak małym środowisku. KSW ma już w głowie potencjalnego rywala dla mnie, ale to ani Ugonoh, ani Sarara. Nie będziecie jednak zawiedzeni. Na razie tylko tyle mogę zdradzić.
- Typowa walka 50 na 50, no może 51 procent stawiam na Pudziana. Obaj mają swoje argumenty. Pudzian mógłby mieć kłopoty z pracą nóg Artura i jego boksem. Z drugiej strony "Szpila" mógłby mieć duże kłopoty z zapasami Pudziana, tym bardziej, gdy dojdzie stres. Nie zapominajmy, że Szpilka uczy się dopiero nowej dyscypliny. To super zestawienie, bo forma Pudzianowskiego to jednak zagadka. Niedawno efektownie znokautował Michała Materlę, by potem w słabym stylu przegrać z Mamedem Chalidowem.
- Może nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość, bo na razie mam dwie walki w MMA, a Mariusz już 25. Nie wiem, czy na dziś nazwisko Wrzosek jest na tyle mocne marketingowo, by nas zestawiać, choć z pewnością miewał mniej znanych rywali. Jestem jednak otwarty na taką walkę. Chętnie podejmę takie wyzwanie. Duże wyzwanie.
- Stójka w MMA zaczyna mi się bardziej podobać od tej z K1. Mogę sobie pozwolić na więcej luzu w ruchach. A co do zapasów, to daję radę. Chłonę nowe płaszczyzny jak gąbka. Na razie głównie kładliśmy z narożnikiem nacisk na wstawanie z pleców czy zapasy defensywne, ale nie jest tak, że nie trenuję obaleń. Koniec końców i tak muszę stawiać na stójkę, która jest moją najsilniejszą bronią.
- Cel.
- Dziś Phil De Fries ma zbyt dużą przewagę zapaśniczą, ale w przyszłości? Czemu nie? Marcin Różalski debiutował na KSW w 2011 roku jako kickbokser, a sześć lat później był mistrzem wagi ciężkiej. Chcę podążyć śladami "Różala", a nawet go wyprzedzić. Myślę, że za trzy lata powinienem być gotowy do zdobycia pasa.
- Ja nikomu nie będę kończył kariery, tym bardziej że każdy ma inną sytuację prywatną [Omielańczuk ma chorą córkę, której rehabilitacja kosztuje majątek - red]. Daniel ma za sobą 40 walk. Ile on musiał już przyjąć ciosów? A nawet olejmy te ciosy. Ile on razy przechodził przez przygotowania? Dla mnie każdy obóz przygotowawczy kończy się minimum jedną kontuzją. Nie jest dziwne więc, że Daniel może odczuwać skutki tylu ringowych wojen. Ale jego charakter na pewno nie pozwoli mu się pożegnać z kibicami trzema porażkami.
- Paweł to niezły wariat na treningach. Trzeba czasem uważać, żeby się nie podpalił i nie zrobił ci krzywdy. Trenuje u nas już ponad pięć lat i na pewno ma jakiś dryg to tego sportu. Problem w tym, że pewnie nie traktuje MMA jako najważniejszej rzeczy w swoim życiu. Ale nie narobiłby wstydu w KSW. Na pewno nie byłoby tak, że usłyszelibyśmy gong, a już chwilę później Tyburski leżałby nieprzytomny. Myślę nawet, że mógłby sobie poradzić z jakimiś słabszymi zawodnikami, albo przynajmniej dzielnie się im postawić.
- Są na to duże szanse. Tyle mogę powiedzieć.
- Nie zgodzę się. Wielu fanów myśli, że Overeem trafił do kickboxingu z MMA, a było na odwrót. Walczył na galach K1 jako gwiazdor PRIDE. Alistar jest naprawdę bardzo dobrym zapaśnikiem, graplerem. To wszechstronny zawodnik, który ma dużo lepszą stójkę niż De Fries, więc na pewno byłby wartościowym rywalem dla Phila. Poza tym Brytyjczyk nigdy nie mierzył się z tak mocnym rywalem. A na pewno nie w ostatnich walkach.
- Nie, ale prawnicy działają. Wierzę, że je odzyskam, bo mi się one po prostu należą. I tyle.