Taki był plan High League na Mateusza Murańskiego. Miał walczyć u boku ojca. Zaskakujące informacje

Kacper Sosnowski
W środę media obiegła informacja o śmierci Mateusza Murańskiego, 28-letniego zawodnika freak fightów. Na marcowej gali High League miał walczyć jego tata Jacek, który szykował się również na poniedziałkową konferencję prasową. Konferencja jest przesunięta, ale marcowa walka z Marcinem Najmanem niekoniecznie musi zostać odwołana. Tym bardziej że jej zamysł był bardzo ciekawy.

"Na początku pojawiło się marzenie, aby stać się aktorem. To było dość naturalne, bo na ekranie, co jakiś czas, mógł zobaczyć tatę - Jacka" - pisał w swoim tekście o zmarłym w środę Mateuszu Murańskim Antoni Partum ze Sport.pl. Mateusz, tak jak jego tata, grał epizody w serialach, ale także, jak i on, został zawodnikiem występującym na freak fightowych galach. 29-latek swe umiejętności i wolę walki prezentował w federacjach Fame MMA, FEN, Prime Show MMA czy High League. Według naszych informacji nie tak dawno rozważano opcję, by do klatki wyszedł wraz ze swym tatą.

Zobacz wideo Wach komentuje walkę Łaszczyka: Najważniejsze, że wygrał sport

Walka u boku taty

Chodzi o marcową High League 6, na której zakontraktowano walkę jego taty, Jacka Murańskiego z Marcinem Najmanem. To główny pojedynek wieczoru gali zaplanowanej 18 marca w katowickim Spodku. Pojedynek, który ogłoszono na grudniowej gali, a panowie spotkali się wtedy w klatce na face to face.

Słowna wymiana między nimi nie była miła, niemal doszło do rękoczynów. Okazuje się, że podczas negocjacji tego pojedynku zamysły były różne. Jak dowiedział się Sport.pl, pojawiła się nawet propozycja, by walka odbyła się w formule dwóch na dwóch. Jacek Murański chciał w takim układzie walczyć ze swym synem u boku. Do Marcina Najmana też chciano dołożyć młodszego kompana, ponoć jednym z wymienianych nazwisk był Paweł "Scarface" Bomba. Ostatecznie do walki w powiększonej formule nie doszło, choć "Scarface" spotkał się ze zmarłym w środę Mateuszem Murańskim na grudniowej gali HL 5. Wygrał ten pierwszy, a na Murańskiego spadła fala krytyki. Również za to, że chociaż walka była zakontraktowana na zasadach kickbokserskich, to Murański obalał rywala i często faulował. Murański po walce sam trafił do szpitala z uszkodzoną cewką moczową. To wynik kopnięcia jakie otrzymał w krocze.

Po kolejnych rozmowach o walce Jacka Murańskiego z Marcinem Najmanem strony doszły do porozumienia. Ustalono walkę na zasadach boksu birmańskiego, gdzie są dopuszczalne m.in. uderzenia głową i łokciami oraz możliwe jest dobijanie w parterze, choć w ograniczonym czasie. Do walki został ponad miesiąc, ale czy w obliczu niedawnej tragedii pojedynek nie będzie odwołany?

Na razie jest za wcześnie, by organizatorzy mogli coś przekazać. Jak usłyszeliśmy, to czas, by wszyscy dostali trochę spokoju. To dlatego przełożono na późniejszy termin nawet konferencję prasową dotycząca High League 6. Ta miała odbyć się w najbliższy poniedziałek. Jeśli jednak Jacek Murański będzie chciał za ponad miesiąc wyjść do klatki i stoczyć pojedynek, nikt nie powinien robić mu z tego tytułu problemów, tym bardziej zważając na historię, która łączy się z tym wydarzeniem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.