- To będą ciężkie grzmoty - zapowiadali pojedynek Piotra Szeligi z Marcinem Wrzoskiem, a więc z zawodowcem, byłym zawodnikiem KSW, który udanie wszedł w świat freak fightów i widać, że czuje się tutaj, jak ryba w wodzie - i to nie tylko w oktagonie, ale też poza nim. W piątek to jednak nie było MMA, a formuła K-1, czyli walka bez parteru, gdzie Wrzosek z pewnością czuje się pewniej.
- Spokojnie, dam sobie z nim radę. Przyniosę jego głowę mojej córeczce do domu jako maskotkę - śmiał się przed walką Wrzosek. Głowy nie przyniósł. Pucharu za zwycięstwo też nie. Walka potrwała zaledwie 43 sekundy. To Szeliga zadał pierwszy cios, który Wrzosek przyjął na gardę, a później wykonał bardzo mocnego low kicka. To po nim Wrzosek upadł tak niefortunnie, że złamał rękę, co oznajmił sędzia Piotr Jarosz, który przerwał walkę.
- Dochodząc do wymian poślizgnąłem się i ręka wyskoczyła mi z łokcia. Czuje wielki niedosyt. Myślę, że Piotrek też nie chciałby takiego zwycięstwa i da mi rewanż - powiedział Wrzosek po walce. - Spokojnie, tak, dam ci rewanż - chwycił po chwili za mikrofon Szeliga, dla którego była to trzecia wygrana w federacji Fame MMA.