Jan Błachowicz walczył z Rosjaninem Magomedem Ankalajewem w walce wieczoru na gali UFC 282. Sędziowie orzekli remis, więc nie poznaliśmy nowego mistrza wagi półciężkiej. Szef UFC Dana White był zniesmaczony. - Walka wieczoru była okropna. Nawet nie wiem, kto wygrał, bo zacząłem przysypiać po trzech rundach - mówił White. Błachowicz w rozmowie z Sport.pl nie ukrywał irytacji takimi słowami szefa UFC.
Jan Błachowicz rozmawiał z portalem mmafighting.com kilkanaście dni po walce z Ankalajewem. Polak odniósł się do słów rywala, który tłumaczył, że miał wiele kontuzji, przeszedł najgorszy obóz treningowy i zrobił wystarczająco dużo, żeby wygrać. - Nienawidzę, gdy ktoś szuka wymówek. Ja nigdy nie mówię, że mój obóz był zły czy doskwierały mi urazy. Jeśli czujesz się źle, to zostań w domu, wypij herbatę z miodem i odpocznij. Nie szukaj usprawiedliwień, bo to pokazuje twoją słabość. Wszyscy myśleli, że on mnie znokautuje w pierwszej rundzie, a ja prawie wygrałem - powiedział.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
A czy z perspektywy Błachowicza po czasie remis jest sprawiedliwym wynikiem? - Oglądałem tę walkę kilka razy. To, co powiedziałem po walce, że pas należy się Ankalajewowi wynikało z tego, że w mojej głowie była tylko piąta runda. Zapomniałem całkowicie o reszcie walki. Remis jest sprawiedliwą decyzją, ale to ja powinienem być bardziej rozczarowany, bo byłem bliżej wygranej od rywala. To już historia. Na początku po tym werdykcie czułem się trochę pusty w środku - dodał były mistrz wagi półciężkiej.
Jan Błachowicz skorzystał też z okazji, by odpowiedzieć na słowa Joe Rogana, komentatora UFC, który powiedział mu od razu po walce, że ją przegrał. - Joe popełnił błąd, mówiąc do mnie takie rzeczy od razu po walce. Ja wtedy utknąłem w ostatniej rundzie, a on mówi mi, że to był dobry pojedynek, ale dla niego go przegrałem. Mógłbym być rozczarowany sędziami, ale nie jestem. Jedno kopnięcie więcej, TKO lub obronienie jego obalenia i byłoby po wszystkim - podsumował.