Adam Wardziński ma 31 lat i czarny pas w brazylijskim jiu-jitsu, który uzyskał pod wodzą legendarnego Alana "Finfou" do Nascimento. Choć renomę wyrabiał w Poznaniu, to dziś znają go na całym świecie. Jest jedynym Polakiem w historii, który: wygrał Mistrzostwa Europy BJJ w czarnych pasach oraz zdobył mistrzostwo świata federacji Abu Dhabi. Nie było też drugiego Europejczyka, który wygrał mistrzostwa świata IBJJF bez kimon. Karierę sportową zaczynał jednak od aikido.
Adam Wardziński: Nie. To coś na pograniczu sztuki i tańca. Aikido fajnie wygląda, ale ma więcej wspólnego z tańcem niż sportami walki. Jest w tym choreografia, więc dwie występujące osoby wiedzą, co mają robić. Realizm sytuacji tam raczej nie występuje, więc właśnie dlatego zapisałem się w końcu na brazylijskie jiu-jitsu. Szukałem rywalizacji sportowej i szansy, by się sprawdzić.
- Mając 18 lat zacząłem trenować w Poznaniu w klubie Strefa Walki. To był legendarny klub założony przez prekursorów brazylijskiego jiu-jitsu w Polsce. Miał trzy lokalizacje, a jedną z nich była hala zapaśnicza na moim osiedlu. Mój brat zapisał się na MMA, więc też chciałem spróbować prawdziwych sportów walki.
- W BJJ jest bardzo sprytny plan biznesowy, bo można startować na mistrzostwach na niemal każdym poziomie trudności. To oznacza, że możesz jechać na turniej przeznaczony dla niebieskich pasów, ale i purpurowych, brązowych, czy czarnych. Każdy pas odpowiada naszemu poziomowi zaawansowania. Do tego mamy różne federacje. Bardziej i mniej prestiżowe.
- Porównanie do boksu pasuje, bo federacji też jest mnóstwo, ale realnie liczą się ze trzy: IBJJF, Abu Dhabi Jiu Jitsu Federation i ADCC.
- Zdobyłem tytuły, które mogą o tym świadczyć. Jestem w topie swojej kategorii wagowej i na to realnie wskazują wszystkie rankingi. Bywają momenty, kiedy jestem najlepszy na świecie, ale bywają i takie, gdy mi się to nie udaje. Realnie myśląc jestem w światowym top 7. I między tą siódemką realnie rozgrywają się najważniejsze turnieje.
- Faktycznie jest to coś niecodziennego, bo w BJJ dominują Brazylijczycy i Amerykanie, ale też BJJ z każdym rokiem staje się sportem coraz bardziej globalnym, więc coraz częściej przebijają się ludzie z kolejnych kontynentów. Brazylijskie jiu-jitsu trafiło z Brazylii do USA, a w Ameryce potrafili to ładnie opakować i sprzedać. Dziś każdy może trenować. Starszy pan, który za młodu ćwiczył zapasy, matka, która chce być w dobrej formie po ciąży, czy młodzi, którzy chcą rozwijać ciało, kondycję i siłę.
- Przede wszystkim bardzo trudno w ogóle uwierzyć, że da się osiągnąć sukces w dyscyplinie, która w danym kraju jest uznawana za niszową. A jeszcze trudniej, że da się z tego wyżyć i utrzymać rodzinę. A ja uwierzyłem.
No i należy w to włożyć multum pracy. Nie można bać się inwestować w ten sport, np. poprzez wyjazdy do Brazylii czy Stanów, by trenować z najlepszymi. Moim motorem napędowym była jednak niezłomna wiara, która mnie trzymała w tym celu.
- Statystyki moich mediów społecznościowych pokazują, że najwięcej osób śledzi mnie ze Stanów Zjednoczonych, ale w świecie BJJ mam mniej więcej tylu samo obserwujących z Brazylii, co z Polski.
- W BJJ możesz zarabiać na zawodach i na prowadzeniu treningów. Na szczęście jedno się wiąże z drugim, bo każdy zawodnik zawsze prowadzi seminaria czy zajęcia prywatne. To tak rozbudowany sport, że możemy się go uczyć przez całe życie. To coś zupełnie innego niż boks, gdzie mamy osiem ciosów i chodzi o odpowiednie używanie kombinacji. W BJJ jest 10 tysięcy ruchów i można się w jednej akcji specjalizować, a ludzie wciąż wymyślają kolejne ruchy.
Dzisiaj, dzięki internetowi i marketingowi przez social media, łatwo dojść do nowych ludzi, a co za tym idzie, da się utrzymać. Wszystko zależy od ambicji, determinacji i tego, czy chcemy zaryzykować i oddać życie BJJ.
- Nie za bardzo. BJJ jest dość bezpieczną formułą. Praktycznie codziennie mogę sparować i nie mieć większych kontuzji. W boksie czy MMA to byłoby nierealne, bo po mocniejszym sparingu mógłbym dostać wstrząsu mózgu, czy w inny sposób się narazić. Na razie chcę się trzymać BJJ, bo wciąż mogę się nauczyć wielu rzeczy.
- Nigdy. Bywało tak, że klepałem za późno, bo wierzyłem, że dam radę się jeszcze wydostać z danej sytuacji, a się nie udawało, więc dochodziło do jakichś urazów. Na szczęście nigdy nie doszło do poważnej kontuzji.
- W światowym MMA na pewno świetny jest Charles Oliveira, niedawny mistrz UFC, oraz Marcus "Buchecha" Almeida z federacji One Championship. Na polskim podwórku na pewno świetny parter miał Marcin Held, ale nie śledzę aż tak polskiego MMA.
- Gerard jest bardzo mocny. To zawodnik, który na kolorowych pasach, czyli poniżej czarnego, zdobywał najcenniejsze trofea. Aktualnie coraz rzadziej startuje, bo bardziej skupia się na pracy trenerskiej.
- Myślę, że popularność jest większa, niż się ludziom wydaje. Ale w promocji na pewno pomagają trenujący celebryci. Dave Mustaine, były gitarzysta zespołu Metallica i lider grupy Megadeth, zdobył brązowy pas. Tom Hardy, brytyjski aktor, regularnie wygrywa zawody w Wielkiej Brytanii. Mocno trenują też inni aktorzy: Ashton Kutcher czy Keanu Reeves. Problem polega na tym, że dla laika BJJ często jest niezrozumiałe, dlatego doceniam komentarz Joe Rogana, który relacjonując UFC, jako osoba trenująca BJJ, świetnie tłumaczyła parter kibicom.
- Plan jest prosty: zdobyć tyle pasów, ile się da. A jak już nie będę w stanie rywalizować z najlepszymi, skupię się na trenerce i na zawodach dla seniorów. Jedno jest pewne. Do końca życia chcę się uczyć tego sportu.
- To zależy od wielu czynników. Znam osoby, które ćwicząc krótki czas były już w stanie zaaplikować niektóre techniki. Na skuteczną samoobronę składają się: aspekt psychologiczny, nasza kondycja i siła, którą dysponujemy. Jeśli zapisujemy się na treningi jako kompletny laik sportowy, to chwilę będziemy musieli pocierpieć. Dopiero po jakimś czasie, kolokwialnie mówiąc, otrzaskamy się i nabierzemy tężyzny fizycznej. Ale osoba, która trenuje rok, jest już w miarę sprawna. Po roku treningów BJJ powinniśmy się być w stanie obronić przed laikiem lub zneutralizować zagrożenie, np. przetrzymać napastnika do czasu przyjazdu policji.
Jedno jest pewne: BJJ to na bardzo skuteczna forma samoobrony. Wystarczy przypomnieć sobie pierwsze gale UFC, gdzie parterowcy z łatwością pokonywali pięściarzy i kickbokserów.