Piątkowa gala w Nowym Sączu miała służyć Tomaszowi Narkunowi głównie do tego, by w końcu się odbić po dwóch porażkach i zostać pretendentem do pasa wagi półciężkiej, w której panował przez siedem lat. Problem w tym, że już na początku drugiej rundy Henrique da Silva kopnięciem frontalnym efektownie znokautował Polaka. Jeszcze nikt w historii KSW nie popisał się takim nokautem. Dla Narkuna to jednak bardzo bolesna porażka. Miał być wielką gwiazdą KSW, a zamiast tego może stać się piątym kołem u wozu. Ale od początku.
Narkun zadebiutował w KSW w 2014 roku z rekordem 8-1 w walkach MMA. Już rok później został mistrzem wagi półciężkiej (do 93 kg), udanie rewanżując się Goranowi Reljiciowi. W pewnym momencie wydawało się, że nie ma mocnego na Narkuna. Wyzwanie rzucił mu więc Mamed Chalidow, który walczyl w dywizji średniej (do 84 kg). I choć Czeczen świetnie wyglądał na tle Polaka, to Narkun w trzeciej rundzie wykorzystał błąd Mameda i go poddał. Wygrał także w rewanżu, ale już na punkty.
"Żyrafa" był na szczycie KSW. W kategorii półciężkiej nie miał sobie równych, więc zaczął szukać wyzwań w królewskiej dywizji, ale Phil De Fries gładko go pokonał na punkty. Narkun wrócił do swojej kategorii, gdzie bez kłopotów pokonał Przemysława Mysialę oraz Ivana Erslana.
Po dwóch zwycięstwach uznał, że znowu zaatakuje pas De Friesa. Ale nie był to dobry pomysł. Tym bardziej, że był jeszcze lżejszy niż w pierwszej walce, co zamiast mu pomóc, jeszcze bardziej ułatwiło wygraną Brytyjczykowi. W dodatku Narkun nie umiał się pogodzić z porażkami. Zrzucał winę na zły dzień, złą taktykę i powtarzał, że i tak jest lepszym wojownikiem.
Główny problem Narkuna jest taki, że nie umiał przekuć dwóch wygranych z Mamedem ani w sukces sportowy, ani medialny. Nie poszedł za ciosem, nie wypromował swojej osoby. Ale nie każdy ma do tego predyspozycje.
- Nasza praca jako KSW kończy się, gdy zawodnik wchodzi do klatki. Mamy minimalny wpływ na to, jak się zaprezentuje. Nie czuję żalu. Żal może czuć Tomek. Daliśmy mu wszystko, co mogliśmy - tłumaczył nam kiedyś Wojsław Rysiewski, dyrektor sportowy KSW.
Po przegranych z De Friesem Narkun wrócił do klatki w styczniu 2022 roku, gdzie bronił pasa w starciu z Ibragimem Czużygajewem. I choć turecko-rosyjski zawodnik miał być groźnym rywalem, to nikt się nie spodziewał, że zdeklasuje Narkuna. Cale środowisko MMA bylo pod wielkim wrażeniem Czużygajewa. Całe, oprócz Narkuna, który znowu nie umiał się pogodzić z porażką.
I choć mógł mieć okazję do rewanżu, to - jeśli wierzyć KSW - odrzucił taką propozycję.
- Nie do końca śledzę wszystkie wywiady Tomka, ale gdzieś wyłapałem taką informację, że on twierdzi, że to Ibragim nie chciał z nim walczyć. To jest nieprawda. KSW było otwarte, żeby doszło do tego rewanżu. To raczej obóz Tomka niespecjalnie jest zainteresowany walką z tak mocnym rywalem - mówił Wojsław Rysiewski w programie "Oktagon".
Zamiast Czużygajewa do Nowego Sącza przyjechał Henrique da Silva i sprawił, że Narkun przegrał trzecią walkę z rzędu, a szóstą w karierze.
Słyszysz KSW, myślisz Mamed Chalidow i Mariusz Pudzianowski. Ale jeden ma 42 lata, a drugi 45. Słowem, są na ostatniej prostej swych karier i na razie nie widać zawodnika, który może zostać gwiazdą ich formatu. KSW brakuje bohaterów, którzy łączyliby świetne wyniki, rozpoznawalność, ciekawe historie i medialność. Narkun miał świetne wyniki i widowiskowy styl. Problem w tym, że nie zyskał powszechnej sympatii kibiców, przez co też nie został bohaterem z pierwszych stron gazet.
Według nieoficjalnych informacji Narkunowi została jedna walka do zrobienia w KSW, a potem jego umowa wygasa. I wcale nie jesteśmy pewni, czy w ogóle zostanie przedłużona. Narkun nie jest tanim zawodnikiem, a zarazem nie jest medialnym koniem pociągowym federacji i jego cztery porażki w sześciu ostatnich walkach nie wyglądają dobrze. Być może skuszą go zagraniczne oferty. Ale wróćmy na moment do KSW.
Było kilku kandydatów, by zastąpić Pudzianowskiego i Chalidowa, ale z różnych przyczyn nie dali rady. Roberto Soldicia, Mateusza Gamrota i Szymona Kołeckiego nie ma już w polskiej federacji. Michał Materla, Borys Mańkowski, Damian Janikowski czy właśnie Narkun przegrali za dużo ważnych walk.
Oczywiście, nie można już definitywnie skreślać Narkuna, bo "Żyrafa" w grudniu skończy dopiero 33 lata, wiec może stoczyć jeszcze kilka, a może nawet kilkanaście walk. Może kiedyś nawet odzyska pas. Ale swój najlepszy moment już stracił. Trudno sobie wyobrazić, by zdołał jeszcze zostać legendą polskiego MMA. Można zadać pytanie: czy Narkun nadal jest niezbędny KSW?
Ale chyba lepiej skupić uwagę na 32-letniego Mariana Ziółkowskiego, 29-letni Sebastiana Przybysza, czy urodzonego w 1998 roku Roberta Ruchałę, bohatera piątkowej gali.
A Narkun? Niech nas po prostu jeszcze miło zaskoczy.