Oczywiście, na piątkowej rozpisce nie brakuje znanych zawodników. Na KSW 75 zawalczą m.in. Tomasz Narkun oraz Daniel Omielańczuk, ale obaj przegrali swoje ostatnie walki. Nie ma jednak największych gwiazd, które mogą znać nawet ci, którzy nie śledzą MMA. Dlaczego na najbliższej gali zabraknie medialnych bohaterów? Są dwa główne powody.
Zacznijmy od tego, że rok temu KSW związało się z Viaplay i tym samym zrezygnowało z klasycznych gal w systemie PPV. Umowa ze skandynawskim nadawcą zobowiązuje polską federację do 12 gal rocznie, choć wcześniej odbywały się cztery, maksymalnie pięć gal. I już siłą rzeczy część z tych będzie miała uboższą kartę walk, niż największe wydarzenia KSW.
W tym roku czekają nas jeszcze trzy gale, a zdecydowanie najwięcej mówi się o tej grudniowej. I trudno się dziwić, bo dojdzie na niej do największej walki w historii KSW. Mamed Chalidow zmierzy się z Mariuszem Pudzianowskim.
42-letni Czeczen i 45-letni Polak są na ostatniej prostej swych karier i na razie nie widać zawodnika, który może zostać gwiazdą ich formatu. KSW brakuje bohaterów, którzy łączyliby świetne wyniki, wielką rozpoznawalność, ciekawe historie i medialność.
Było kilku kandydatów, ale z różnych przyczyn nie dali rady zastąpić "Pudziana" i Chalidowa. Roberto Soldicia, Mateusza Gamrota i Szymona Kołeckiego nie ma już w KSW. Tomasz Narkun, Michał Materla, Borys Mańkowski czy Damian Janikowski przegrali za dużo ważnych walk. Dziś największymi polskimi nadziejami pod względem sportowym, są 32-letni Marian Ziółkowski i 29-letni Sebastian Przybysz, ale żaden z nich nie jest medialnie tak mocny, jak Mamed i Pudzianowski.
Dziś trudno wykreować tak ogromne gwiazdy, jak Chalidow i Pudzianowski, bo oni byli niemal od początku MMA w Polsce. KSW jednak liczy, że i tak uda im się stworzyć bohaterów, którzy pociągną za sobą tłumy.
Pierwotnie w walce wieczoru piątkowej gali mieli się bić Ibragim Czużygajew z Ivanem Erslanem. Jednak Rosjanin nie dostał pozwolenia na wjazd do Polski i pojedynek został odwołany. Zyskał na tym 24-letni Robert Ruchała (7-0), który zawalczy z osiem lat starszym Damianem Stasiakiem (13-8). Bo to właśnie ich starcie będzie punktem kulminacyjnym gali.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że to nadejdzie tak szybko. Moim pierwszym marzeniem bylo w ogóle zawalczenie w KSW, a teraz chcę zdobyć pas. Walka wieczoru we własnym mieście? Coś pięknego! - mówił w programie "Sport.pl Fight" Ruchała.
I dodał: - Szybciutko wyprzedałem całą pulę biletów, którą otrzymałem od KSW. Mam cały sektor team Ruchała, a jeszcze na sektorach dookoła będą moi znajomi, którzy kupili bilety z internetu. Nawet kupiłem specjalny bęben do grania, więc będą i przyśpiewki. Atmosfera będzie świetna - raduje sie Ruchala, którego z wysokości trybun zawsze wspiera mama, co jest rzadkością w tym świecie.
Poszukiwacze talentów kojarzyli Ruchałę już od jakiegoś czasu, bo ma za sobą wiele udanych startów amatorskich. W KSW pojawił się w 2020 roku i już wygrał cztery walki. Najwiekszy rozgłos zdobył rok temu na KSW 64, gdy pokonał Patryka Kaczmarczyka, uważanego za najzdolniejszego zawodnika młodego pokolenia. Teraz tak się mówi o Ruchale. Tym bardziej, że wysoką formę potwierdził także w kwietniu, gdy jego wyższość musiał uznać Michele Baiano.
Ruchała to gość, któremu trudno nie kibicować. Entuzjazm bije od niego na kilometr, a uśmiech nie znika z jego twarzy. Pisząc kolokwialnie, taka pozytywna mordeczka. Podczas grudniowej gali KSW, gdy Chalidow przegrał z Soldiciem, do Ruchały podbiegł jeden z kibiców.
- Kurde, kupon mi zepsułeś! Byłem pewien, że Kaczmarczyk z tobą wygra, a tu proszę: wygrałeś na luzie - zagaił fan.
- Najmocniej przepraszam. Ale muszę cię zmartwić, bo dalej będziesz tracił pieniądze. Oczywiście, o ile nie będziesz na mnie stawiał - uśmiechnął się Ruchała, zbił piątkę z kibicem i wrócił na trybuny. Po drodze zapozował do kilku zdjęć.
Ale skupmy się na sporcie, bo w Nowym Sączu czeka go największe wyzwanie w karierze. Ale co tu się dziwić, skoro Stasiak ma za sobą aż sześć walk w UFC. Wygrany niemal na pewno stanie się pretendentem do pasa. Tak obecnie wygląda ranking wagi piórkowej, czyli do 66 kg.
Mistrz dywizji: Salahdine Parnasse
Marzeniem Ruchały pewnie będzie nokaut, bo choć wygrał siedem walk w karierze, to trzy razy przez poddanie, cztery razy przez decyzję i ani razu przez nokaut.
Znacznie większe szanse na nokaut ma Adam Soldajew. I to właśnie dlatego trudno znaleźć mu rywala.
Choć Adam Soldajew (6-1) waży na co dzień mniej niż 70 kg, to uwielbia nokautować, co w jego dywizji nie jest normą. Tymczasem Czeczen wygrał przez nokaut cztery ostatnie walki. Żadna nie przekroczyła pierwszej rundy.
Soldajewa jeszcze nie ma w TOP 5 wagi piórkowej (co jest tylko kwestią czasu), więc wielu rywali odmawia z nim walki. Po co mają się bić z gościem, który ma atomowe pięści, a jeszcze nie zajmuje wysokiej pozycji w zestawieniach? Lepiej oszczędzić zdrowie i nie psuć sobie rekordu.
W piątek Soldajewa rywalem będzie Oleksii Polishchuk (10-3), który jeszcze nie został nigdy znokautowany. I coś czujemy, że ta statystyka może się zaraz zmienić.
- Bardzo czekam na Adama. To dla mnie taki cichy bohater ostatnich miesięcy. Wszyscy bardzo czekali na jego występ po jego ostatnim nokaucie. Jest bardzo efektownym zawodnikiem. I może namieszać w KSW. Czekamy na pewien przełom w polskiej federacji. On i Ruchała to zawodnicy, którzy może dziś jeszcze nie porywają tłumów, ale mogą takimi postaciami zostać. Nie wiem, czy Soldajew podąży drogą Mameda, ale ma ku temu wiele argumentów. Widzę, że zaczyna swoją karierę z takim samym "duchem", co Chalidow - analizował w programie Sportpl Fight Jacek Adamczyk z "MMA Rocks".
Warto zaznaczyć, że Soldajew sparuje z Mansurem Ażyjewem, uznawanym za topowy talent, a trenerami Adama są Anzor Ażyjew i Arbi Szamajew, czołowi fachowcy w Polsce.
Ruchała ma odpowiednią osobowość i wielki talent, by stać się pełnoprawną gwiazdą KSW. Atomowe pięści Soldajewa też powinny mu pomóc szybko dotrzeć na szczyt. Popularność już zdobywa. Mieszkający w Polsce Czeczen nie może narzekać na zasięgi. Na Insgtramie śledzi go już niemal 150 tysięcy (Ruchałę blisko 50 tysięcy).
W sobotę rano obie te liczby powinny znacząco wzrosnąć.