Fiodor Jemieljanienko to legenda światowego MMA. Rosjanin rozpoczynał karierę 22 lata temu na galach Rings. Później stał się wielką gwiazdą kultowej japońskiej federacji PRIDE. A od 2017 walczy na imprezach Bellatora. Choć ma na karku 46 lat, to dalej zachwyca. Ostatnio był widziany w klatce rok temu, gdy znokautował Tima Johnsona już w pierwszej rundzie. To było jego - uwaga - 40. zwycięstwo w karierze.
Jemieljanienko zamierza niedługo stoczyć pożegnalną walkę w karierze. Fiodor chce się zrewanżować Ryanowi Baderowi, który go znokautował w 2019 roku, zadając mu szóstą porażkę w karierze. Ale nie tylko z tego powodu jest ostatnio głośno o Fiodorze. Rosjanin zaczął poruszać temat wojny.
Władimir Putin ogłosił w specjalnym orędziu, że podpisał dekret o częściowej mobilizacji w Rosji. - Jeśli integralność terytorialna Rosji zostanie zagrożona, z pewnością wykorzystamy wszystkie dostępne nam środki, aby chronić kraj i nasz naród. (...) A ci, którzy próbują nas szantażować bronią nuklearną, powinni wiedzieć, że wiatry mogą zwrócić się w ich kierunku. To nie blef - oświadczył rosyjski dyktator.
Eksperci twierdzą, że ponad 200 tysięcy Rosjan uciekła z kraju przed mobilizacją, bo nie chcą umierać za wojnę Putina. W dodatku część z obywateli specjalnie łamie sobie kończyny, by nie być zdolnym do służby wojskowej. Jemieljanienko skrytykował ich postawę.
- W moim środowisku reakcje ludzi są różne, ludzie mają różne myśli, bo pojawia im się w głowie wiele pytań. Ale ja osobiście byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, co dzieje się w Rosji. Co się dzieje w wojskowych punktach poborowych. Ludzie uciekają przed mobilizacją? Opuszczają Rosję w trakcie wojny? Nie mogę tego pojąć. Ja i moi ludzie ze sztabu w razie czego będziemy gotowi, by bronić ojczyzny - przekonuje Fiodor.
Jego postawa nie może zbytnio dziwić, bo legendarny zawodnik MMA od lat sympatyzuje z Putinem. Często popierał rosyjskiego dyktatora przed kolejnymi wyborami.