Miniony weekend obfitował w emocje dla sympatyków sportów walki. Podczas gali UFC w Las Vegas Krzysztof Jotko stoczył swoją siedemnastą walkę w tej federacji, ale tym razem Polak musiał uznać wyższość rywala - przegrał z Brendanem Allenem już w I rundzie. Kibice mogli także podziwiać zmagania na gali Prime MMA Show. Ale to nie wszystko. W sobotę odbył się również event federacji Bellator, czyli drugiej najsilniejszej organizacji MMA na świecie. W jednej z walk doszło do niecodziennej sytuacji z udziałem Arrona Pico (10-4) oraz jego trenera.
Amerykanin stanął do walki z Jeremym Kennedym (18-3). 26-letni zawodnik liczył na siódmy triumf z rzędu. I wydawało się, że cel uda mu się zrealizować, ponieważ od początku to właśnie Pico dominował w klatce. Walkę zaczął od potężnego prawego, którym zamroczył na chwilę rywala.
Jednak kilka sekund później szczęście opuściło Pico. W jednej z akcji zawodnik wybił sobie bark. Amerykanin próbował go sam nastawić, ale bez większych sukcesów. Udało mu się dotrwać do końca pierwszej rundy i wówczas w jego narożniku zjawił się trener.
Szkoleniowiec chciał pomóc Pico i zaczął szarpać jego ramię, by nastawić bark. Próby nie przyniosły efektu. Mimo to Amerykanin nie zamierzał się poddawać i stanął do walki. Sędzia jednak nie zezwolił na kontynuowanie pojedynku i wezwał pomoc medyczną. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził, że Pico nie jest w stanie rywalizować. Tym samym arbiter zakończył walkę już po pierwszej rundzie. Werdykt mógł być tylko jeden - przegrana Pico przez TKO.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Amerykanin nie był jedynym zawodnikiem, który doznał kontuzji podczas gali Bellator 286. Groźnego urazu nabawił się także Richard Palencia. 32-latek próbował atakować łydkę Cee Jay'a Hamiltona, ale zrobił to niefortunnie i nadział się piszczelem na kolano przeciwnika, wskutek czego doszło do złamania. Więcej informacji na temat kontuzji Palenci znajdziesz TUTAJ.