Choć Amadeusz "Ferrari" Roślik przegrał aż pięć walk, to i tak ma bardzo mocną pozycję w świecie freaków. A to dlatego, że uwielbia dymić. Tak organizatorzy freakowych gal określają wszystkie awantury na konferencjach prasowych poprzedzających walki. I choć przeciętny widz powinien czuć zażenowanie oglądając kolejne popisy "Ferrariego", to Malik Montana, szef High League, jest zachwycony. Konflikt Roślika z Pawłem "Scarefacem" Bombą przyćmił większość pozostałych walk. A że "Ferrari" i Bomba zgodzili się na starcie "no rules" - czyli z dozwolonymi ciosami głową, łokciami i kopniakami w głowę w parterze, to o tej walce mówiło się najwięcej.
Ale wpierw małe sprostowanie: "Ferrari" bił się w butach, więc nie mógł kopać, a Bomba walczył na bosaka.
Przeraźliwe gwizdy ogarnęły gliwicką Arenę, bo przez dwie minuty nie padł żaden cios. "Ferrari" nawet wypiął się na rywala. - Panowie, musicie się zacząć bić, bo co to jest? - powiedział sędzia, który na chwilę musiał przerwać to starcie. Kilkanaście sekund później było już po wszystkim. "Ferrari" po ostrzeżeniach sędziego wdał się w wymianę z Bombą, z której wyszedł zwycięsko.
To była druga walka Bomby w karierze i druga identyczna porażka. Poprzednim razem przegrał z "Tarzanem", także po pierwszej wymianie.
"Ferrari" ma już na celowniku kolejnego rywala
- Kamil Łaszczyk! Idę po ciebie! Mówiłeś, że mnie najebie... nawet w kisielu? To dawaj w MMA leszczyku - krzyczał "Ferrari" do mikrofonu. Łaszczyk to czołowy polski pięściarz kategorii super piórkowej. Stoczył 31 walk i wszystkie wygrał.
Nie ma co się oszukiwać, jego potencjalne przejście do High League zapewniłoby mu najwyższe zarobki w karierze.