Ta sytuacja z pewnością będzie analizowana. Damian Janikowski i Tom Breese przebrnęli przez pierwszą rundę. W drugiej zaczęli coraz odważniej wymieniać się ciosami. W końcu były zawodnik UFC sprowadził Polaka do parteru i założył gilotynę. Janikowski starał się jeszcze bronić z dołu. Uwolnił lewą rękę i położył ją na plecach swojego rywala. Wtedy niespodziewanie zareagował sędzia. Podniósł jego dłoń chcąc sprawdzić, czy jest w stanie kontynuować walkę.
Wtedy właśnie Janikowski uderzył raz dłonią w plecy Breese'a i właściwie w ułamku sekundy próbował zapiąć klamrę za plecami Anglika. Tomasz Bronder zaczął jednak machać rękami i kiwać głową, że walka jest zakończona. Ale Damian Janikowski pokazywał mu jeszcze kciukiem, że wszystko jest w porządku. Sędzia pozostał niewzruszony. Zdenerwowany Janikowski wstał i zaczął tłumaczyć mu swoją perspektywę.
Wiadomo już było, że jest po walce. Sędziowie nawet nie oglądali powtórek w celu oceny sytuacji. Zapytano natomiast Brondera, dlaczego podjął taką decyzję. - Owszem, zawodnik pokazał kciukiem, że wszystko dobrze, ale później klepnął. Dla mnie klepnięcie to klepnięcie. Wystarczy raz - powiedział jeszcze w oktagonie. Nagranie całej sytuacji obejrzycie poniżej:
Kibice zebranie w Arenie Ostrów wyrazili swoje niezadowolenie z wyniku tej walki, wygwizdując nie tylko sędziego, ale też Toma Breese'a. Jednak on zachował się honorowo i szybko odpowiedział. - Trzymałem go w gilotynie, jedyne co czułem to klepnięcia. Nie wiem, co się działo nad moimi plecami. Nie musicie na mnie buczeć, bo możemy zawalczyć jeszcze raz - mówił Anglik. Poparł go też Damian Janikowski, który przy okazji wystosował szczególną prośbę do władz KSW.
- Nie możecie wygwizdywać Breese'a, bo on się bił. On niczego nie widział. Gwizdać możecie na sędziego i bardzo proszę federację, by więcej nie prowadził mojej walki - mówił zdenerwowany Janikowski. Chwilę później powiedział, jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy.
Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
- Było luźno, więc czekałem i leżałem, aż się rozluźni, bo on by tego nie skończył. Bym sobie wstał do góry i byśmy się bili dalej. Podszedł sędzia, sprawdzić, czy podniosę rękę. Więc zapiąłem mu uchwyt, po czym pokazał kciukiem, że jest wszystko okej i on przerywa walkę - skomentował sytuację Janikowski. Powiedział, że machał ręką, bo nie wiedział, co się dzieje. - Co jest ku**a? Co jest? Nie klepałem. Biłbym się dalej. Mogłem dalej się bić, wygrać albo przegrać, ale nie klepałem. Nie było takiej opcji - zakończył.
Decyzja sędziego jest kontrowersyjna, bo gdy Janikowski pokazał kciukiem, że jest w stanie kontynuować walkę, sędzia już rzeczywiście przerwał pojedynek. Nie wiadomo więc, o które właściwie klepnięcia chodziło Bronderowi. Być może miał na myśli to pierwsze zetknięcie dłoni Janikowskiego z plecami rywala. Jednakże o tym nie wspomniał w przeprowadzonym na gorąco wywiadzie.
Jeszcze w oktagonie obaj zawodnicy wyrazili chęć powtórzenia walki. Janikowski rzucił nawet konkretnym terminem. Chciałbym ponownie wejść do oktagonu w grudniu. Władze KSW nie zareagowały jeszcze na sytuację z gali KSW 74. Nie wiadomo też, czy walka Janikowski - Breese odbędzie się w tym roku.