Abus Magomedov to postać, którą powinni kojarzyć polscy fani MMA, bo niemiecko-rosyjski zawodnik miał być gwiazdą KSW. W polskiej federacji stoczył jednak zaledwie jedną walkę, gdy w grudniu 2020 roku duszeniem gilotynowym poddał Cezarego Kęsika. Magomedov miał się później bić z Mamedem Chalidowem lub Roberto Soldiciem, ale odmówił obu starć ze względu na znajomość z Czeczenem i Chorwatem. Chwilę później rozstał się z KSW. W minioną sobotę powrócił do klatki. Tyle, że na gali UFC.
I był to debiut marzeń. W ciągu 19 sekund znokautował Dustina Stoltzfusa. Już swoim pierwszym kopnięciem poważnie zachwiał rywala. Stoltzfus cofnął się na siatkę, gdzie Magomedov tylko dokończył dzieła za pomocą serii bokserskich ciosów.
Dla 32-latka była to już 25 wygrana w karierze. Wszystko wskazuje, że Abus będzie w stanie namieszać w wadze średniej UFC, gdzie w czołówce znajdują się tacy zawodnicy, jak: Israel Adesanya, Robert Whittaker czy Marvin Vettori.
- Zmiażdżyłbym Adesanyę w zapasach. Musisz być mądrym, by go rozwalić. Każdy z czołowej 15 rankingu byłby dla mnie interesujący w tej chwili - mówił Abus po walce. Warto dodać, że jego portfel wzbogacił się o dodatkowe 50 tysięcy dolarów, bo właśnie tyle otrzymał za bonus "nokaut wieczoru".
Robert Whittaker pokonał Marvina Vettoriego przez jednogłośną decyzję sędziów. Zwycięstwo zanotował też Ciryl Gane, który w walce wieczoru rozbił Taia Tuivasę w 3. rundzie.
Był także polski akcent. Michał Figlak przegrał przez jednogłośną decyzję sędziów z Faresem Ziamem.