Była patoinfluencerką, została pasjonatką sportu. Będzie królową polskiego freak fightu?

Antoni Partum
"Linkimaster" i "Lil Masti" kilka lat temu były żywą definicją patoinfluencerki, ale obie przeszły przemianę, której nie spodziewały się chyba nawet one. Dziś Marta Linkiewicz i Aniela Bogusz są sportsmenkami w pełnym tego słowa znaczeniu. Sobotnia walka na Fame 14 nie tylko rozstrzygnie, która z nich jest królową polskiego freak fightu, ale otworzy im do drzwi świata zawodowego MMA.

Marta Linkiewicz zyskała popularność, kiedy w sieci pochwaliła się, że uprawiała seks z raperami zespołu Rae Sremmurd. Wtedy narodziła się "Linkimaster" – patoinfluencerka, którą na Instagramie śledzi ponad milion osób. Aniela Bogusz też nie od razu została "Lil Masti". Internetową karierę zaczynała jako youtuberka zajmująca się fitnessem, ale sławę i duże pieniądze zaczęła dopiero robić jako "SexMasterka", gdy wrzucała do sieci erotyczne filmiki. Ale w marcu 2020 r., po to, aby podkreślić swoją przemianę, znowu zmieniła ksywkę na "Lil Masti". Linkiewicz pozostała przy swoim pseudonimie, ale ona też porzuciła dawny image. Dziś obie są jednymi z najpopularniejszych Polek w internecie, ale sławę zdobywają w inny sposób. W weekend spotkają się w klatce, aby ustalić, która jest najlepszą freak fighterką w kraju. Ale po kolei.

Zobacz wideo

Linkiewicz zadebiutowała w klatce w marcu 2019 r., w starciu z Esmeraldą Godlewską, celebrytką znaną z tego, że nie umie śpiewać. Godlewska także pragnęła trafić na plotkarskie portale - wcześniej wystąpiła w programie "Ex na plaży", eksponowała biust na Instagramie, a potem śpiewała z siostrą wersję świątecznej kolędy. Ale talentu do MMA nie miała. Linkiewicz po krótkiej szarpaninie powaliła rywalkę, dosiadła ją i okładała różowymi rękawicami w tył głowy. Wszystko trwało 44 sekundy.

Wartość sportowa? Żadna. Ale w łódzkiej Atlas Arenie podczas gali Fame MMA 3 zasiadło blisko 10 tys. osób, a 180 tys. miało wykupić dostęp do internetowej relacji.

Schody zaczęły się potem: w kolejnej walce "Linkimaster" zmierzyła się z "Lil Masti", a stawką pojedynku był pas Fame MMA. Bogusz na dzień dobry otrzymała walkę mistrzowską, mimo że dopiero debiutowała w klatce. Sporty walki jednak doskonale znała, bo wcześniej przez kilka lat uprawiała zapasy. Tyle starczyło, by pokonać Linkiewicz. Porażka zabolała "Linkimaster", która postanowiła zerwać z dawnym wizerunkiem i stać się sportsmenką niemal na etat. Od tego czasu w klatce nie przegrała (ma na koncie pięć wygranych), a jeśli publikuje na Instagramie, to głównie zdjęcia z wyczerpujących treningów czy sportowej sylwetki. 

Była patoinfluencerką, a została pasjonatką sportu

Oczywiście: freakowe gale to wciąż okazja do łatwych pieniędzy dla patoinfluencerów, którzy ze sportem nie mają nic wspólnego. Ale nie da się ukryć, że ich poziom rośnie, a czołowi zawodnicy mogą konkurować z zawodowcami. Tak jak Linkiewicz czy Bogusz.

– Można się na to obrażać, ale prawda jest taka, że znane osobistości, nawet jeśli nie kojarzą się ze sportowym trybem życia, promują w ten sposób sport. Gdy Popek występował w KSW, to dużo dzieciaków zapisało się na sporty walki, bo dzięki niemu się w ogóle o nich dowiedziały. Gwiazdy Fame też sprawiły, że w salach pojawia się nowe pokolenie, które chce naśladować idoli. To pozytywne zjawisko, chociaż pewnie właściciele Fame pierwotnie nie mieli pewnie tego w planach - mówi Sport.pl trener i właściciel jednego z warszawskich klubów sportów walki.

Mówi, podkreślmy, anonimowo. Eksperci od sportów walki niechętnie się wypowiadają na temat Fame MMA pod nazwiskiem. W środowisku, mimo zmian w podejściu do freakowych gal, wciąż ucieka się od merytorycznych rozmów o Fame MMA.

Ale wróćmy do Linkiewicz, która po porażce z Bogusz odniosła dwa zwycięstwa. Najpierw pokonała Kamilę "Zusje" Smogulecką, a następnie Martę Rentel. Ale dopiero dwie kolejne wygrane zrobiły wrażenie na postronnych widzach. W maju 2021 pokonała na punkty Kamilę Wybrańczyk, partnerkę Artura Szpilki, która kilka lat trenowała brazylijskie ju-jitsu, a także sumiennie szkoliła stójkę w warszawskiej akademii "Gorila".

Prawdziwym wyzwaniem było pokonanie Karoliny "Way of blonde" Brzuszczyńskiej na majowej gali Fame 13. Linkiewicz wygrała na punkty, choć rywalka w przeszłości zdobyła czarny pas w taekwondo i na koncie miała trzy wygrane w MMA oraz wiele spędzonych godzin na macie z Antonim Chmielewskim, jej trenerem oraz jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w historii polskiego MMA.

Po tych zwycięstwach nikt nie miał wątpliwości, że czas na rewanż z "Lil Masti". Bogusz po wygranej z Linkiewicz pokonała w 17 sekund Adriannę Śledź na gali FEN 34, a podczas gali High League wygrała przez nokaut technicznych z Ewą Brodnicką, mistrzynią świata w boksie.

 

Trenująca w warszawskim Uniq Fight Club "Lil Masti" będzie zdecydowaną faworytką. Nie można jednak całkowicie skreślać "Linkimaster", bo Marta rozwija się z walki na walkę.

Walka o trzy pasy

Co jest stawką pojedynku? Aż trzy pasy. "Lil Masti" kładzie na szali pas Fame MMA, "Lil Masti" stawia pas High League, a obie federacje zapewnią wygranej także trzeci, nowo utworzony, choć najważniejszy, czyli pas królowej polskich freak fightów.

Ale Linkiewicz i Bogusz walczą o coś więcej. Wygrana tego starcia nie będzie miała już czego szukać na galach freaków. Tak, wygrana, bo zwycięstwo otworzy jednej z nich drzwi do prawdziwego MMA. Bogusz od dawna apeluje, że chce walki z Karoliną Owczarz (5-2), byłą pięściarką (4-0) i dziennikarką Polsatu Sport, która od 2018 roku całkowicie skupiła się na MMA. Zawodniczka WCA Fight Club ma na koncie pięć triumfów i dwie porażki. W miniony weekend pokonała na punkty Natalię Baczyńską (6-3). 

Problem w tym, że w kobiecym MMA brakuje wyrazistych postaci. Odkąd karierę zakończyła Joanna Jędrzejczyk, niedzielny fan sportu pewnie kojarzy tylko dwie: Karolinę Kowalkiewicz (UFC) i Owczarz. A że obie się przyjaźnią i walczą dla innych federacji, to trzeba szukać innych zestawień. 

Ale powiedzmy szczerze: pojedynek Owczarz z kolejną anonimową zawodniczką nie rozgrzeje publiczności, ani samej zawodniczce nie zapewni naprawdę wielkiej kasy. Nie to, co starcie z królową freak fighterek, który odbiłoby się dużym echem. Tym bardziej że wcale nie jest powiedziane, że wygra zawodowiec. A takiego przebiegu wydarzeń nie przewidzieli nawet założyciele Fame MMA.

Więcej o:
Copyright © Agora SA