100 – zaledwie tylu sekund potrzebował Radosław Paczuski, aby potężnym podbródkowym ciosem znokautować Jasona Radcliffa. Wcześniej zawodnik warszawskiego Uniq Fight Club popisał się kilkoma mocnymi niskimi kopnięciami. Warto dodać, że Radcliff zdążył raz sprowadzić Polaka do parteru, ale Paczuski szybko wyszedł z tarapatów i skarcił rywala. Sędzia przerwał walkę, a Torwar eksplodował z radości. Takiego dopingu i takich owacji nie miał żaden inny zawodnik podczas sobotniej gali.
- Plan wyszedł nie na 100, a na 110 procent. Ciesze się z efektów trenowania zapasów, które raz mi się dzisiaj przydały. No i co? Czuję się już pełnoprawnym zawodnikiem MMA – powiedział po walce Paczuski.
Paczuski to były kickbokser, ale polski kickboxing istnieje tylko teoretycznie. Czołowi zawodnicy z tej dyscypliny trafiają do MMA. KSW oferuje znacznie lepsze pieniądze, a także ekspozycję w mediach. I właśnie dlatego Paczuski (a także m.in. Arkadiusz Wrzosek i Tomasz Sarara) szukają szczęścia w MMA.
Radek ma dopiero 29 lat i wciąż się rozwija. Jak na swoją wagę jest bardzo silny. Już w kickboxingu potrafił nokautować, a tym bardziej w MMA, gdzie są mniejsze rękawice. No i Radek, tak jak Arek, nie boi się wyzwań. Śmiało mogę powiedzieć, że Paczuski może zostać mistrzem KSW w wadze średniej. Wrzosek też może namieszać. I tego im życzę. A pamiętaj, że kilka lat temu, gdy większość skreśliła Jana Błachowicza, to ja głośno mówiłem, że może zostać mistrzem UFC. No i nim został. Niech teraz też będzie podobnie – mówi Sport.pl Andrei Mołczanow, dziewięciokrotny mistrz świata w tajskim boksie, a także były trener Paczuskiego i Wrzoska.