Kartę wrześniowej gali UFC 279 uzupełniono o starcie pomiędzy weteranem Nate’em Diazem (20-13, 5 KO, 11 SUB) a Khamzatem Chimaevem (11-0, 6 KO, 4 SUB). Zestawienie tych dwóch zawodników, choć jest szeroko komentowane, to nie przypadło do gustu fanom MMA. Głównym argumentem jego krytyków jest fakt, że mając na uwadze sportowy aspekt, jest ono pozbawione sensu.
Nate Diaz jest bowiem już 37-letnim zawodnikiem, który ostatnio raz w oktagonie pojawił się w czerwcu ubiegłego roku. Odniósł wówczas porażkę z Leonem Edwardsem (19-3, 6 KO, 3 SUB) niejednogłośną decyzją sędziów, a we wcześniejszych trzech pojedynkach wygrał tylko raz. Co więcej, wcześniej nie ukrywał on chęci opuszczenia organizacji przez swój konflikt z jej szefem - Daną White'em.
Zdecydowanie kontrastuje to ze znakomitym bilansem Szweda, który przez wielu uważany jest za przyszłą gwiazdę UFC. Sam Chimaev jest również bardzo pewny siebie przed zbliżającym się pojedynkiem. - Zamierzam zająć się pogrzebem Nate'a Diaza w UFC - powiedział zawodnik, cytowany przez ESPN.
Jak dodał dziennikarz ESPN Brett Okamoto, informację o walce potwierdził już również Zach Rosenfield, agent Diaza: - To walka, o którą Nate prosił od połowy kwietnia - stwierdził.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Eksperci w roli zdecydowanego faworyta stawiają Chimaeva, choć za Diazem przemawia niewątpliwe doświadczenie w pięciorundowych walkach, spora odporność na ciosy i dobra umiejętność walki w parterze. Kilka z jego ostatnich walk pokazało jednak, że nie jest to również element, w którym nie da się go zdominować.