Sean Strickland zaczął bełkotać. Dziennikarze zszokowani. Niebywały popis głupoty

Sean Strickland jest znany ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Przed sobotnią galą UFC 276 w Las Vegas postanowił zapomnieć o poprawności politycznej, szokując dziennikarzami swoimi wypowiedziami.

W środę z dziennikarzami spotkał się Sean Strickland, który podczas sobotniej gali UFC 276 w Las Vegas zmierzy się z Alexem Pereirą. Amerykański zawodnik za nic miał sobie poprawność polityczną i pozwolił sobie na wiele agresywnych i wulgarnych wypowiedzi. Choć Strickland jest znany ze swoich ostrych słów, tym razem poszedł krok dalej, czym zaskoczył zebranych dziennikarzy.

Zobacz wideo Tajemnica sukcesu Błachowicza. "Czasem gadaliśmy przez 15 godzin dziennie"

- Z tego, co wiem, będę też na czwartkowej konferencji i tam nie mogę przeklinać. Muszę więc spróbować się, kur*a, ogarnąć. Mogę mówić "kur*a" tutaj? Tu chyba mogę, bo na konferencji już nie - zaczął swoją wypowiedź Strickland. - Dobra, kur*a, Sean, ogarnij się! Bądź profesjonalny! Może znajdziesz sponsora. Nike, kur*a! Co mam dla was zrobić? Mam głosować na je*anego Bidena? Robi się! - kontynuował Amerykanin.

- Gdy jest się pod skrzydłami Disneya, nie chcesz, by zrobili z tobą to, co zrobili z Giną Carano. Gdzie moja flaga LGBTQUYSDNQ, do ch*ja? Są tam jeszcze jakieś litery? Chcę sponsora, chcę Nike! Dawać tę je*aną flagę, będziemy nią, kur*a, machać! - nie hamował się Strickland.

Strickland nie ustrzegł się homofobicznych wypowiedzi

- Nie jestem rasistą, nie mam nic przeciwko je*anym transom... Czy transgend... Nie wiem nawet, czy można ich tak nazywać. Nie mam nic przeciwko nikomu. Chcesz uciąć sobie ku*asa, by wszyscy mówili do ciebie Susie, będę mówił do ciebie Susie. Nie mam nic do nikogo. Jeśli mówię coś, co cię obraża, wiedz, że żartuję. Zluzuj, kur*a, pośladki, wszystko będzie dobrze - dodał Strickland, zanim zaczął temat swojego sobotniego pojedynku z Pereirą.

Strickland zdecydował się także wbić szpilkę władzom UFC. - Jeśli wiemy cokolwiek o UFC, to to, że rankingi niewiele znaczą. Właściwie nie mają żadnego znaczenia. To po prostu gość, który znokautował Izzy'ego - podkreślił, odnosząc się do pozycji w rankingu. Amerykanin jest 4. po serii sześciu zwycięstw, gdy jego rywal, który wygrał dopiero dwie walki, jest poza najlepszą "15".

- Możesz prowadzić go normalnie, żeby trafił na zapaśnika, który go obali i porozbija w parterze, ale nigdy nie dostanie szansy walki z Izzym. Ale można podejść do tego inaczej. "A dlaczego nie zostawić go z Seanem? On nie idzie w zapasy. Może jeśli go pokona, to damy mu walkę o pas!" - podkreślił, dając jasno do zrozumienia, że to zestawienie nie jest przypadkowe.

Strickland chce zostać mistrzem... by pokazać, że "wszyscy są przegrywami"

Jak jednak zdradził, nie ma jasnego planu na tę walkę. - Nie wiem, co tam, kur*a, się stanie. Nigdy nie wchodzę do klatki z jakimś planem. Nie mam żadnego planu. Jeśli tam wejdę i zacznę przegrywać, to pójdę w zapasy. Miejmy nadzieję, że dam radę napie*dalać się w stójce z tym wielkim Brazylijczykiem - przyznał Strickland.

Strickland dodał także, ze jego celem jest zostać w przyszłości mistrzem UFC. - Kur*a... Chciałbym zostać mistrzem, żeby to wszystko stonować. Mamy porządnych mistrzów, którzy świetnie się zachowują i udają, że nie są zwykłymi pier*olonymi prymitywami. Chciałbym więc zostać mistrzem, żeby wam wszystkim pokazać, że jesteśmy bandą je*anych przegrywów, którzy tylko napie*dalają ludzi po gębie. Nie będę paradować z dwoma zegarkami i pedalskim tatuażem na twarzy - przyznał.

- Chcę być mistrzem z ludu. Tym typem faceta, który przy barze napie*dala na Bidena. Jak wy, koledzy. Czy tam koleżanki, jaką tam płeć sobie wybraliście - zakończył swoją rozmowę z dziennikarzami.

Więcej o: