Były trener Pudzianowskiego: Ma duże problemy w myśleniu. Do pięt nie dorasta

Mirosław Okniński wraca do kulis walki Mariusza Pudzianowskiego (17-7, 12 KO) z Szymonem Kołeckim (10-1, 9 KO). - On po prostu ciężko pracuje, ale w myśleniu ma duże problemy. Kołecki jest dużo mądrzejszy - powiedział Okniński, który w tamtym czasie trenował Pudzianowskiego.

To był wymarzony debiut Szymona Kołeckiego. W marcu 2019 roku dwukrotny mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów rozbił Mariusza Pudzianowskiego, który był stawiany w roli faworyta. Ważył o 12 kg więcej od przeciwnika, a do tego miał dużo większe doświadczenie w sportach walki. Kołecki wywierał presję od początku starcia. Wgniatał Pudziana w siatkę i częstował go soczystymi kolanami. W końcu obalił Pudziana, a ten odklepał. W czasie walki Pudzianowski doznał kontuzji mięśnia

Zobacz wideo Szpilka nie uwierzył w nokaut Pudzianowskiego. Kulisy gali KSW 70 [WIDEO]

Okniński komentuje postawę Pudzianowskiego. "Stwierdził, że jest królem"

Od tego starcia minęły więc 3 lata, a do jego przebiegu wciąż wraca Mirosław Okniński - jeden z najpopularniejszych trenerów sportów walki, który prowadził m.in. Łukasza Jurkowskiego, Krzysztofa Jotko czy właśnie Mariusza Pudzianowskiego.

Więcej treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

- Mariusz jakby słuchał od początku, to by nie było takiej sytuacji, że Kołecki waży 100 kg, trenuje u mnie 2 lata i go rozwala. Poziom umysłowy Kołeckiego, to jest tak, a Pudziana jest tak. On po prostu ciężko pracuje, ale w myśleniu ma duże problemy. Kołecki jest dużo mądrzejszy. Wiadomo, że po latach trochę zmądrzał, ale Kołeckiemu to do pięt nie dorasta - powiedział Okniński portalowi FanSportu.pl.

Trener odniósł się też do treningów z Pudzianowskim i jego zachowania. Okazuje się, że uchodzący za wzór sportowca "Pudzian" również miał problem z rozdmuchanym ego. - Na początku, jak z nim pracowałem, to mnie słuchał we wszystkim. Później wygrał z Najmanem i stwierdził, że jest królem i wszystko wie. Sodówka mu odwaliła. Wziął walkę z dwukrotnym mistrzem UFC po wygranej z Najmanem. W międzyczasie miał walkę z Japończykiem, którą uratowałem. Mówiłem: obalaj, leż i udawaj, że bijesz. Z Sylvią nie było szans na wygranie - podkreślił.

Mistrzem UFC, o którym mówił Okniński, był Tim Sylvia. Amerykanin posiadał pas mistrzowski UFC wagi ciężkiej w latach 2003 i 2006-2007. Pudzianowski mierzył się z Sylvią niespełna dwa tygodnie po walce z Japończykiem Yusuke Kawaguchim w KSW. Rok wcześniej zaś debiutował w KSW i wtedy właśnie wygrał z Marcinem Najmanem, pokonując byłego pięściarza w kilkadziesiąt sekund.

Między walką z Najmanem a wyżej omawianym starciem z Kołeckim minęło aż dziesięć lat. Nie było więc tak, że Pudzianowski wziął z nim walkę od razu po wygranej z Najmanem. W międzyczasie stoczył bowiem 18 pojedynków. Ich bilans to 11 wygranych i sześć porażek. Jednej walki nie liczono przez problemy z sędziowaniem. 

Do rozmowy o Pudzianowskim skłoniła Oknińskiego jego wygrana na ostatniej gali KSW 70. 45-latek pokonał byłego mistrza federacji w wadze półciężkiej, Michała Materlę przez nokaut. – Na 10 czy 15 walk wszystko bym dał na Materlę. Nie myślałem, że Pudzian to zrobi. Ale też KSW trochę idzie w freakfighty, na zasadzie takiej, że dobierają Pudzianowskiego, który waży 120 kg z Materlą, który bije się w 84 kg. Szczególnie że Materla jest porozbijany po ciężkich bojach, to jest po prostu dla mnie taki freakfight - skomentował. 

- Ludzie chcą tych zestawień, kasa się zgadza, ale zestawienie zawodnika ciężkiego z lekkim, jest szkodliwe dla zdrowia tego lekkiego - dodał chwilę później podkreślając jednocześnie, że nie potępia takich zestawień, tylko je rozumie, szczególnie gdy dotyczą wielkich pieniędzy. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA