Gdy KSW ogłosiło walkę wieczoru gali KSW 71, większość kibiców i ekspertów była zgodna, że to tzw. mismatch. Tak w MMA określa się walki, gdzie jest zdecydowany faworyt. I tym zdecydowanym faworytem był oczywiście broniący pasa Marian Ziółkowski. Jednak Sebastian Rajewski nadspodziewanie dobrze zaczął walkę. Mistrz wagi lekkiej przebudził się dopiero w trzeciej rundzie i już do końca pojedynku przeważał, choć starcie i tak było dość wyrównane.
"Golden Boy" wygrał jednogłośną decyzją sędziów (48-47, 48-47, 49-46). Dwa dni po walce Rajewski odniósł się do walki i wbił szpilkę Ziółkowskiemu.
"To była wielka walka. Byłem smutny po walce, przez chwilę poczułem, że zawiodłem, nie udzieliłem też żadnego wywiadu, bo czułem się źle. Potem uświadomiłem sobie, że jeśli zostawiasz serce w walce to werdykt nie ma żadnego znaczenia. Oraz że w tym sporcie trzeba być też aktorem, żeby wygrywać, samymi umiejętnościami, punktami, włożonym sercem do walki czy zaliczonym na rywalu knockdownem nie wygrasz, żeby wygrywać na scenie, musisz być aktorem, dlatego gratulacje dla Mariana, za świetny występ aktorski. Przekonałeś sędziów, szczególne wrażenie zrobiłeś na tym '49-46'" - napisał na Instagramie Rajewski.
Trudno zgadywać, o co konkretnie chodziło Rajewskiemu z zarzutami o aktorstwo. Być może zawodnik z Poznania miał na myśli zachowanie Ziółkowskiego, gdy ten - tuż po ostatnim gongu - wzniósł triumfalnie rękę w górę, sugerując, że to on był lepszy. Choć walka była bliska, to nie można jednak mówić o kontrowersyjnym werdykcie.
31-letni Ziółkowski ma na swoim koncie cztery zwycięstwa z rzędu. Wcześniej pokonał: Borysa Mańkowskiego, Macieja Kazieczkę i Romana Szymańskiego. A co dalej z mistrzem wagi lekkiej?Wszystko wskazuje, że teraz dojdzie do jego starcia z Salahdinem Parnassem, czempionem kategorii piórkowej.
Na razie nie wiadomo jednak, czy ich starcie miałoby się odbyć w limicie do 70 kg, do 66 kg, czy może w umownym limicie np. 68 kg.