Ponad rok czekał Izu Ugonoh, by zrewanżować się Markowi Samociukowi po sensacyjnej porażce na gali KSW 60. Dlaczego sensacyjnej? Po czterech minutach tamtego pojedynku wydawało się, że Ugonoh zmiecie rywala, ale nie potrafił go skończyć, a zaczynało mu brakować sił. Samociuk cudem przeżył pierwszą rundę. A Izu cudem wyszedł na drugą. Właściwie po to, by przegrać. I przegrał. Teraz było wiadome, że jeśli przegra rewanż, to jego sytuacja stanie się bardzo trudna.
- Czy to walka o jego być albo nie być? Trudno będzie od tego uciec - mówił w czwartkowym programie Sport.pl Fight Wojsław Rysiewski, dyrektor sportowy KSW. I dodał: - Czekaliśmy rok na rewanż i to bardzo ważna walka dla Izu. I co ciekawe: Izu miał łatwo wygrać, a choć przegrał, to dalej jest faworytem. Jestem ciekaw, jak Izu przepracował ten rok i jak rozwiązał problem z płucami. Dowiemy się wiele o Izu.
Nie zdążyliśmy się za wiele dowiedzieć, bo Samociuk od pierwszego gongu zaczął wywierać presję. Szybko obalił rywala, następnie usiadł na rywalu i zaczął go obijać. Przed gongiem sędzia przerwał walkę!
Maciej Kawulski, szef KSW, mówił przed walką, że w przypadku porażki Ugonoha, trudno będzie wyobrazić sobie jego przyszłość w KSW. Samociuk odebrał puchar i krzyknął w kierunku Kawulskiego "Nie zwalniaj Izu".
Dla Samociuka to czwarte zwycięstwo w MMA. Kibice chętnie zobaczyliby teraz jego rewanż z Michałem Kitą, który ostatnio pokonał pierwszego mistrza Wotore.
Więcej o skomplikowanej karierze Izu przeczytacie TU.