Michalczewski widział w nim mistrza świata i wypalił: "Oszukał mnie. Tchórz". Ostatnia szansa

Antoni Partum
Izu Ugonoh miał zostać mistrzem świata w boksie, ale zamienił ring na klatkę. Jego agent uważa, że w ciągu 2-3 lat Izu może zdobyć pas wagi ciężkiej w KSW. Kłopot w tym, że jeśli przegra rewanż z Markiem Samociukiem, to nikt się już nie nabierze na takie słowa. 35-latek walczy o być albo nie być.

- Czy to walka o jego być albo nie być? Trudno będzie od tego uciec - mówił w czwartkowym programie Sport.pl Fight Wojsław Rysiewski, dyrektor sportowy KSW. I dodał: - Czekaliśmy rok na rewanż i to bardzo ważna walka dla Izu. I co ciekawe: Izu miał łatwo wygrać, a choć przegrał, to dalej jest faworytem. Jestem ciekaw, jak Izu przepracował ten rok i jak rozwiązał problem z płucami. Dowiemy się wiele o Izu.

Zobacz wideo

Na razie wiemy tyle, że Izu zapowiadał się na świetnego pięściarza, ale źle pokierował swoją karierą, zbyt szybko rzucając się na głęboką wodę. Teraz chce się sprawdzić w MMA, ale na koncie ma nieprzekonujące zwycięstwo i dotkliwą porażkę. Ale żeby dziś dobrze zrozumieć zawiłości jego kariery, trzeba prześledzić jego bokserską przygodę.

Żabianka, skini, piłka i tajski boks

Zaczęło się w Gdańsku na Żabiance, skąd Izu pochodzi. A że były to lata 90., to bywało niebezpiecznie, na mieście nie brakowało skinheadów, Izu często wdawał się w bójki. Czasem z jednym przeciwnikiem, a czasem z kilkoma naraz. Ale to nie sporty walki były jego pierwszą miłością. Choć grał w rezerwach Lechii, a nawet był na testach w hiszpańskim drugoligowcu CF Fuenlabrada, ostatecznie rzucił futbol. W wieku 19 lat zapisał się na tajski boks. Dwa miesiące po rozpoczęciu treningów stoczył pierwszy pojedynek. Walczył też na zasadach kickbokserkich, ale w obu dyscyplinach trudno było dobrze zarobić, więc spróbował boksu.

W wieku 24 lat stoczył i wygrał swoją pierwszą zawodową walkę pięściarską. Zwyciężał także w piętnastu kolejnych, walcząc głównie w Nowej Zelandii. Tam szkolił go Kevin Barry, były pięściarz i wybitny trener, którego oczkiem w głowie był jednak Joseph Parker, obecnie jeden z czołowych zawodników wagi ciężkiej.

Świetnie wyrzeźbiona sylwetka Izu, a także widowiskowy styl boksowania i szybkość sprawiały, że był koszmarem dla przeciwników. Problem w tym, że jego rywale nie byli z pierwszej ligi. Złośliwi nazwaliby ich "kelnerami". Pierwszym naprawdę poważnym wyzwaniem Izu był Dominic Breazeal, zawodnik z TOP 15 wagi ciężkiej na świecie.

Ugonoh miał już go na deskach, ale w piątej rundzie sam został brutalnie znokautowany. Dzielna postawa Ugonoha została wtedy doceniona przez dziennikarzy prestiżowego magazynu "The Ring". Trzecia runda pojedynku została wybrana najlepszą rundą w całym 2017 r. 

Dlaczego Izu przegrał, skoro były momenty, gdy bawił się z Amerykaninem? Zabrakło doświadczenia, bo nigdy nie mierzył się z rywalem z tej półki. Nie rozłożył sił tak, jak powinien. Wypompował się na początku walki. W piątej rundzie już ledwo stał na nogach. Gdyby przed walką z Breazealem stoczyłby jeszcze tzw. walkę na przetarcie, to może to on byłby zwycięzcą? 

Trzeba jednak pamiętać, że paliwa w baku brakowało Izu także podczas kariery kickbokserskiej. Wystarczy wspomnieć pojedynek z Martynasem Knyzelisem.

 

Wróćmy do boksu. Mimo porażki wydawało się, że Izu już niedługo dostanie kolejną szansę wielkiej walki, która otworzy mu drogę do pojedynku o pas mistrzowski. Niestety Ugonoh nie jest łatwy w negocjacjach. Często nie mógł dogadać z potencjalnym rywalem. Mijały miesiące, a Izu wciąż nie boksował. Wiedział, że każdy kolejny dzień bez walki sprawia, że marzenia uciekają, więc w maju 2018 r., prawie półtora roku po walce z Breazealem, dał się skusić na występ u Marcina Najmana. Narodowa Gala Boksu, tak jak walka Izu, okazała się klapą. Fred Kassi, rozpoznawalny amerykański pięściarz, nie wyszedł do trzeciej rundy walki z Ugonohem, bo rozbolała go głowa. Choć żadnego mocnego ciosu nie zdążył przyjąć. 

Nieudana przygoda Ugonoha z Michalczewskim

W 2018 r. Dariusz Michaleczewski uznał, że zostanie promotorem, a Ugonoh będzie koniem pociągowym Tiger Fight Night. - Izu to materiał na mistrza świata - zapowiadał Michalczewski. Ale pierwsza gala się nie odbyła, m.in. dlatego, że tragicznie zmarł Andrzej Gmitruk, trener Ugonoha. Z trenerem łączyła go szczególna więź, choć wcale długo ze sobą nie pracowali. - Niektórzy się mnie pytali: czy śmierć trenera nie jest dla mnie dodatkową motywacją? "Wygraj tę walkę dla trenera"- słyszałem - Może to fajnie brzmi, ale jego śmierć podcięła mi skrzydła. Mocno ją przeżyłem. Życie to nie bajka z kolejnej serii o Rockym - powiedział Ugonoh w "Sam na Sam z Wilkowiczem".

Dlatego walkę z Demirezem przesunięto na marzec 2019 r., ale promotorom trudno było się wtedy dogadać się z telewizją, więc galę odwołano. Pół roku później Izu zawalczył o swoje być albo nie być w poważnym boksie, ale Łukasz Różański rozbił go bez najmniejszych kłopotów.

Jakiś czas temu o Ugonohu znowu wypowiedział się Michalczewski. - On mnie oszukał całkowicie. Nie wiedziałem, że jest zajączkiem, tchórzem i się boi. Napoczęci zawodnicy mają stracha, co jest słuszne, bo to są problemy ze zdrowiem - powiedział "Tiger".

Po przegranej z Różańskim Izu rzucił boks i zaczął trenować MMA. Polski boks jest w kryzysie, a w jeszcze większym dołku jest kickboxing, więc coraz więcej zawodników ucieka do klatki (m.in. Artur Szpilka czy Arkadiusz Wrzosek). W debiucie w KSW Ugonoh pokonał Quentina Domingosa (5-1), który doznał kontuzji nogi.

Kibice byli zawiedzeni, bo nie zdążyli zbyt wiele się dowiedzieć o umiejętnościach Izu. Więcej miała nam powiedzieć jego druga walka z Markiem Samociukiem, triumfatorem pierwszego turnieju Wotore, czyli walk na gołe pięści.

Po czterech minutach wydawało się, że Ugonoh zmiecie rywala, ale nie potrafił go skończyć, a zaczynało mu brakować sił. Samociuk cudem przeżył pierwszą rundę. A Izu cudem wyszedł na drugą. Właściwie po to, by przegrać. Zobaczcie sami:

 

Izu: Problem tkwił głębiej

- Czego dowiedziałeś się o sobie po przegranej walce z Markiem Samociukiem? - pytał go Krzysztof Smajek ze Sport.pl. - Dowiedziałem się, że mam problem zdrowotny, któremu musiałem się bliżej przyjrzeć. Pod koniec pierwszej rundy dusiłem się, zabrakło mi tlenu. Gdy w przeszłości miałem kłopoty z wydolnością i kondycją, to mocniej trenowałem, ale to nie przynosiło efektów. Problem tkwił głębiej. Po walce poszedłem do lekarza i dowiedziałem się więcej o sobie - tajemniczo odpowiedział Izu. 

Nie chciał o tym opowiadać, bo twierdził, że to jego osobista sprawa. Ale zarazem dodał, że z lekarzami znaleźli źródło problemu. Nam - kibicom, pasjonatom MMA - pozostaje mu wierzyć. Tym bardziej że jego koledzy z maty z klubu WCA Fight Club przekonują, że Izu jest w kapitalnej formie na treningach. 

- Izu zostanie mistrzem wagi ciężkiej KSW w ciągu dwóch-trzech lat - przekonuje Artur Ostaszewski, agent Ugonoha. Sęk w tym, że jeżeli Izu przegra w sobotę rewanż z Samociukiem na gali KSW 70, to już nikt się nie nabierze na takie słowa.

- Jeżeli Izu przegra, to zastanawiałbym się, czy dalej jest miejsce dla Izu w organizacji KSW, bo rzeczywiście trudno wyobrazić sobie, co będzie dalej - powiedział Maciej Kawulski, współwłaściciel KSW.

Choć uwaga widzów będzie głównie skierowana na walkę wieczoru pomiędzy Michałem Materlą a Mariuszem Pudzianowskim, to starcie Izu z Samociukiem zapowiada się kapitalnie. Czy Izu faktycznie odrobił lekcje i zrobił krok dalej? Czy Ugonoh faktycznie rozwiązał swoje problemy zdrowotne? On twierdzi, że tak. My, kibice i dziennikarze, mówimy: sprawdzam. 

Więcej o: