Choć w FAME MMA biją się głównie internetowi celebryci, to nie znaczy, że niektóre walki nie mają sportowego zabarwienia. I właśnie takim starciem był pojedynek Gabriela Al-Suwiego "Araba" z Piotrem Szeligą. "Arab" zyskał popularność, dzięki hip-hopowemu programowi "Żywy Rap", ale obecnie skupia się głównie na sporcie.
W MMA stoczył trzy walki i wszystkie wygrał. Piotr Szeliga, były hokeista, też trzy razy się bił - dwa razy wygrał, raz przegrał. Gdyby walka toczyła się na zasadach MMA, to zdecydowanym faworytem byłby "Arab", który słynie z dobrego parteru, ale pojedynek zakontraktowano na zasadach K-1.
"Arab" zaczął walkę od trzech mocnych niskich kopnięć. W końcu Szeliga jednak powalił rywala, a ten, leżąc na plecach, kopnął Szeligę w szyję. Taka akcja była nielegalna, a Szeliga potrzebował chwili, aby dojść do siebie. Ale po minucie był gotowy wznowić walkę.
I choć Al-Suwi częściej trafiał rywala, to w końcu - w drugiej rundzie - nadział się na potężną bombę byłego hokeisty, który znokautował rywala tak, że sędzia błyskawicznie przerwał walkę. Ten nawet nie liczył do 10 sekund.
- Jak coś robisz szczerze, prosto z serca, to opaczność nad tobą czuwa. (...) Będę zapier... żeby osiągnąć swój cel, żeby zostać mistrzem wagi ciężkiej FAME - powiedział Szeliga. I dodał: - Chciałbym się zmierzyć z Popkiem. Albo mogę się bić z Normanem Parkiem w klatce rzymskiej na gołe pięści.
Najpierw masa, potem rzeźba - pół żartem można powiedzieć, że tak wyglądał plan Fame MMA na podbój świata sportów walki. I wygląda na to, że się powiódł, bo choć z początku środowisko krytykowało walki tzw. patocelebrytów, to dziś coraz bardziej znani zawodnicy MMA pukają do drzwi czołowej "freakowej" federacji na świecie. Więcej o transformacji FAME przeczytacie TUTAJ.