W sobotę odbyła się pierwsza gala PRIME MMA, czyli federacji, która należy do Kasjusza "Don Kasjo" Życińskiego. Celebryta znany z udziału z programu MTV "Warsaw Shore" oraz "Ex na Plaży" brał w niej także czynny udział. Bez większego problemu poradził sobie z Mateuszem Murańskim.
Przez lata "Don Kasjo" związany był jednak z federacją FAME MMA, której z czasem stał się największą gwiazdą. Były pięściarz zdecydował się jednak z niej odejść po gali FAME MMA 12, na której pokonał byłego mistrza KSW Marcina Wrzoska oraz Michał "Boxdela" Barona.
Obie strony rozstały się w nieprzyjemnej atmosferze i nie brakowało wzajemnych uszczypliwości. - Kasjusz zawsze mówił o zasadach, a tutaj sam pokazał, że jest inaczej. Zawiódł nas bardzo. [...] Dużo zyskaliśmy dzięki Kasjuszowi, a on dzięki nam bardzo dużo i jest mi szczególnie przykro. To jest taka zaskakująca decyzja, że nagle postanowił – że mówi elo i nawet bez pożegnania - mówił jeden z właściciel federacji FAME Wojciech Golla.
Okazuje się konsekwencje nagłego odejścia z federacji mogą być dla "Don Kasjo" poważniejsze. Podczas konferencji prasowej przed marcową galą FAME MMA 13 Sylwester Wardęga, który prowadził wydarzenie, podzielił się najnowszymi informacjami w tej sprawie.
- Chciałbym poinformować, że każdy zawodnik - ja też tak miałem - ma zakaz konkurencji nawet po zakończeniu umowy na kilka miesięcy. Z racji tego, że Kasjusz miał zakaz konkurencji na 12 miesięcy od zakończenia jego umowy, a jednak go złamał, to FAME MMA zdecydowało się go pozwać na kwotę milion złotych! - przekazał Wardęga. Na razie "Don Kasjo" nie skomentował ten sprawy.