W sobotę odbyła się premierowa gala Prime MMA, czyli federacji należącej do Kasjusza "Don Kasjo" Życińskiego. Jej głównym wydarzeniem był pojedynek Jasia Kapeli z Ziemowitem Piastem Kossakowskim. W starciu o politycznym zabarwieniu (obaj nie ukrywają swoich preferencji politycznych) lepszy okazał się ten pierwszy.
Freak fightowe gale cieszą się coraz większą popularnością. Wraz za nią pojawiają się także liczne kontrowersje z tym związane, bo amatorzy, którzy często nie prezentują zbyt wysokiego poziomu sportowego, a dostają ogromne pieniądze za walki tylko dlatego, że są rozpoznawalni.
Na ten fakt zwrócił uwagę znany promotor bokserski Andrzej Wasilewski. "Postawie śmiałą tezę. Trzeba być kompletnym kretynem żeby się interesować pato czy freak walki typu Ziemowit Kossakowski z Jasiem Kapelą. Żaden z nich nic nie potrafi, wszelkie nazywanie ich "spotkania" walką to obraza dla wszelkich zawodników sportów walki" - napisał na Twitterze.
Pod jego wpisem pojawiło się wiele komentarzy, w których poruszono temat popularności walk freak fightowych. Dość obrazowo podsumował to Krzysztof Stanowski z Kanału Sportowego. "Ludzi interesują dzisiaj oryginalne, rozpoznawalne postaci. Boks nie potrafił w ostatnich latach wypromować nikogo, kto zostałby rozpoznany w autobusie. W ringu zazwyczaj anonimy bez osobowości (lub też bez pomysłu, jak swoją osobowość pokazać)" - napisał i dodał, że "sport to już za mało".
Trudno nie zgodzić się z tezami zarówno Wasilewskiego, jak i Stanowskiego. W czasie sobotniej gali na palcach jednej ręki można było wymienić walki, które stały na przyzwoitym poziomie pod względem sportowym. Z drugiej strony w założeniu freak fightów nie umiejętności oraz doświadczenie zawodników chodzi.