Epic Fighting Championship to rosyjska federacja sportów walki, która specjalizuje się w dziwacznych walkach. I ta również była dziwaczna, bo nierówna już w samym założeniu. Po jednej stronie klatki stanęli Władysław Popow i Razman Amsadojew, a po drugiej dużo większy od nich - Witalij Bykow.
Tym razem przewaga liczebna się opłaciła, bo Popow i Amsadojew szybko zasypali bezbronnego Bykowa ciosami. Szczególnie agresywny był Popow, który po obaleniu rywala zaczął okładać go ciosami w tył głowy. I właśnie to chyba nie spodobało się narożnikowi Bykowa, bo jego trener pierwszy wskoczył do klatki, by pomóc swojemu zawodnikowi.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Po chwili w klatce byli już wszyscy. Ludzie z narożnika Bykowa, ludzie z narożnika Popowa i Amsadojewa, ale też służby porządkowe. - Ochrona, ochrona! - słychać było wrzaski i mnóstwo niecenzuralnych słów, kiedy Popow przeskoczył siatkę i zaczął za oktagonem atakować jednego z widzów.
Ochrona zareagowała szybko. W klatce i poza klatką, gdzie Popow po kilku sekundach został powalony na ziemię. Do oktagonu już nie wrócił - został wykluczony. Wrócili za to Bykow i Amsadojew, który w pojedynkę zrobił niewiele. Przegrał walkę w trzeciej rundzie, kiedy Bykow założył mu efektowną kimurę [dźwignia na bark].
"To jest szalone! Rosyjskie MMA jest szalone" - napisał jeden z internatów pod filmikiem z bijatyki, który pojawił się na Twitterze. "Przysięgam, że co drugi dzień widzę takie walki z Rosji" - dodał drugi. I faktycznie: Rosjanie tutaj przebijają wszystkich. Na tej samej gali Epic Fighting Championship w Moskwie do klatki weszli przecież 75-letni mężczyzna i 18-letni wnuk, którzy zmierzyli się z kobietą Julią Miszko (więcej tutaj).