W sobotę Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski, najpopularniejszy polski gracz CS:GO, zadebiutował na gali High League, gdzie w drugiej rundzie posłał na deski Michała "Owcę" Owczarzaka. Youtuber z ekipy "Warszawski Koks" nie był w stanie kontynuować walki, bo doznał wstrząśnienia siatkówki i złamania oczodołu. Kibice byli zachwyceni postawą "Pashy" i zastanawiają się, co dalej z jego przygodą ze sportami walki. Dlatego skontaktowaliśmy się z Mansurem Ażyjewem, który wraz ze swoim bratem Anzorem, przygotowywał 33-latka do walki.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z jego postawy. Nie dość, że wygrał, to jeszcze udało się to zrobić przed czasem. Dla mnie jako trenera najważniejsze jest, że "Pasha" w całości zrealizował plan taktyczny. W klatce także słuchał naszych wskazówek, a nie było to łatwe, bo w Tauron Arenie było niezwykle głośno. Musieliśmy krzyczeć, ale robił wszystko to, o co go prosiliśmy - mówi Sport.pl Mansur, który od dwóch miesięcy współpracuje z legendą polskiego e-sportu.
Starcie odbyło się w klatce, a walka toczyła się na zasadach bokserskich w małych rękawicach. Jarząbkowski zamierza jednak spróbować swoich sił w MMA. - Ludziom spodobało się, jak "Pasha" boksował, a prawda jest taka, że to jego... najsłabsza płaszczyzna. "Pasha" ma przede wszystkim świetne zapasy, ale też mocno kopie i dobrze czuje się w parterze. To kompletny zawodnik MMA, który w dodatku bardzo szybko się uczy. Ale przede wszystkim to po prostu bardzo dobry i dojrzały człowiek - zachwala go trener.
- Gdzie jest sufit "Pashy?" - dopytujemy.
- Trudno powiedzieć. Umiejętności ma duże, a przy tym ciężko pracuje, więc będzie je tylko szlifował. Jeśli tylko dopisze mu szczęście i ominą go kontuzje, to myślę, że spokojnie sobie poradzi z wieloma freakami. Słyszałem, że chciałby spróbować swoich sił w KSW. Dzisiaj trudno to ocenić, ale nie jest to niemożliwe - kończy Mansur, który jest uznawany za wschodzącą gwiazdę polskiego MMA.
Czeczeńskiej wojny nie pamięta, ale aż za dobrze zna jej skutki. Teraz sam walczy, tylko że w klatce. Niepokonany Mansur Ażyjew zaczyna być porównywany do Mameda Chalidowa. - Chcę walczyć pod flagą Polski. Czuję się jej dłużnikiem - przekonuje mistrz federacji Armia Fight Night (cały wywiad znajdziecie TUTAJ).
Na razie 24-latek stoczył siedem walk w kategorii do 66 kg i wszystkie wygrał. Interesuje się nim KSW, a on sam chciałby w przyszłości sprawdzić się w UFC. Na razie jednak musi wyleczyć w pełni rękę, więc prawdopodobnie dopiero latem ponownie zobaczymy go w klatce. Ale warto czekać, bo gdy Ażyjew wchodzi do klatki, to fajerwerki są gwarantowane.
Z kolei jego brat Anzor ma już 32 lata, ale od 2015 roku nie walczył, choć również o nim mówiono, że ma wielki talent. Anzor skupia się na trenerce w warszawskim klubie WCA. Trenuje m.in. Mariusza Pudzianowskiego.