Roberto "RoboCop" Soldić (20-3) został nowym królem KSW. Chorwat o stalowych pięściach brutalnie znokautował Mameda Chalidowa w drugiej rundzie walki wieczoru gali KSW 65. Szału radości jednak nie było. Zamiast ekstazy była przerażająca cisza. Cała hala w Gliwicach zamarła, a kibice zastanawiali się, czy Mamed w ogóle się przebudzi.
Po 10 minutach Chalidow wstał o własnych siłach i wyszedł z klatki. Żadnych wywiadów jednak nie udzielał. Od razu pojechał do szpitala na tomografie. Starcie Chorwata z Czeczenem skomentował Maciej Kawulski.
- Cytując naszego nowego króla mikrofonu Dominika Durniata: "Roberto wczoraj sięgnął gwiazd i strącił jedną z nich prosto na deski. Gratulacje Roberto! A Mamed... jak to Mamed. Już dawno nie musi nic sobie udowadniać, lecz wciąż to robi. Nie powinien szukać wyzwań, ale z jakiegoś powodu ciagle się za nimi rozgląda. Nie potrzebuje niczego przekraczać, bo dawno już przekroczył sam siebie. Taki już jest. Za to pokochali go fani. Dlatego właśnie od lat inspiruje kolejne pokolenia. Podobno zwycięzcą tylko się bywa. Po wczorajszej walce dotarło do mnie, że jeśli wystarczająco dużo razy podniesiesz rękę do góry, to masz pełne prawo żyć w przekonaniu, że nigdy jej nie opuszczałeś. Ergo: zasługujesz na to, aby w poczuciu zwycięstwa permanentnie trwać. Bohaterowie wczorajszego wieczoru mogli by już dawno sobie na ten komfort pozwolić i pewnie dokładnie dlatego nigdy z tego przywileju nie skorzystali. Pisząc "Bohaterowie" nie mam na myśli wyłącznie tych ringowych - napisał na Instagramie współwłaściciel KSW.
Miał już pas wagi półśredniej (do 77 kg), a w sobotę został także mistrzem wagi średniej (do 84 kg). - Chcę zostać potrójnym mistrzem! Chcę się zmierzyć z Tomaszem Narkunem [mistrz wagi półciężkiej, czyli do 93 kg] - zadeklarował 26-letni Chorwat, który wygrał swój 20. pojedynek w karierze.
Wydaje się, że to szalony pomysł. Szalony, bo nie dość, że w MMA jeszcze się nie zdarzyło, by ktoś był potrójnym mistrzem, to w dodatku rzadko kiedy mistrz z lżejszej dywizji pokonuje cięższego rywala. W sobotę po raz pierwszy w historii KSW w starciu dwóch mistrzów wygrał ten, który jest lżejszy.