Uprawiała seks z trzema raperami. Mało? "Bił matkę". Teraz są absolutnymi gwiazdami

Antoni Partum
Najpierw masa, potem rzeźba - pół żartem można powiedzieć, że tak wyglądał plan Fame MMA na podbój świata sportów walki. I wygląda na to, że się powiódł, bo choć z początku środowisko krytykowało walki tzw. patocelebrytów, to dziś coraz bardziej znani zawodnicy MMA pukają do drzwi czołowej "freakowej" federacji na świecie.

Marta Linkiewicz zyskała gigantyczną popularność, kiedy w sieci pochwaliła się, że uprawiała seks z trzema raperami z Rae Sremmurd. Esmeralda Godlewska także chciała trafić na plotkarskie portale – najpierw występując w programie "Ex na plaży", później eksponując biust na Instagramie, a potem śpiewając z siostrą kuriozalną wersję świątecznej kolędy.

Zobacz wideo To brzmi jak wyrok! Tak wygląda czaszka Mameda Khalidova! Lekarze tłumaczą operację

Mało? Patostreamer Daniel "Magical" Zwierzyński zyskał obserwujących dzięki pijackim transmisjom na Youtube, w czasie których wyzywał i bił matkę i jej konkubenta, i w pijackim szale dewastował mieszkanie. A niedługo potem został skazany za popieranie nożownika, który zamordował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

Jacek Murański? Nie do końca wiadomo, skąd się w ogóle wziął. Wiadomo tylko, że 52-latek ma na koncie epizody aktorskie, chuligańską przeszłość, pobyt w więzieniu i żelazną szczękę. Jest awanturnikiem, który zyskuje na popularności dzięki konfliktom.

Co łączy wszystkie te postacie? Że walczyły - bądź wciąż walczą - na galach Fame MMA. A określenie patocelebryci pasuje do nich idealnie.

Mamed Chalidow przed i po operacjiTo brzmi jak wyrok. Tak wygląda czaszka Chalidowa. "Ma inną pasję"

Walki bliźniaków, starcia w rzymskiej klatce

Na freakowych galach - freakowych, czyli po prostu dla dziwaków - pojawiali się też inni celebryci: Popek, Marcin Najman, Don Kasjo czy Bonus BGC. Widzowie założonej w 2018 roku federacji mogli oglądać też inne szalone starcia. Przykłady? Walka niskorosłego MiniMajka z Youtuberem Lordem Kruszwilem, Jacka Murańskiego z Arkadiuszem Tańculą w tzw. rzymskiej klatce (trzy na trzy metry), starcie bliźniaków z bliźniakami (bracia Tyburscy pokonali braci Kluków)...

Rekordy popularności biją same konferencje prasowe. Dlaczego? Bo pełne są "dymów", jak szefowie Fame MMA nazywają konflikty między uczestnikami. Jedno jest pewne - organizatorom walk patocelebrytów kreatywności nie brakuje. A to wszystko podlewają rynsztokową formą.

Choć gale Fame MMA bez problemów wypełniały największe polskie hale, a w internecie śledziło je po kilkaset tysięcy fanów, to media raczej lekceważyły temat. Albo je ostro krytykowały, w żadnym stopniu nie uznając za sport. Krzysztof Stanowski z "Kanału Sportowego" nazwał Fame MMA "szerzeniem patologii", a sąd w całości oddalił powództwo tej organizacji. Ale dziś "Kanał Sportowy" jest partnerem medialnym tej federacji.

"Gówno zawsze się sprzedaje, a ludzie chętnie je kupują"

Początkowo środowisko MMA było przeciwne temu zjawisku. - Nie mogę powiedzieć nic dobrego na temat takich gal. Nie podoba mi się to i jest to bardzo słabe. To nie jest sport - mówił Mamed Chalidow, gwiazdor KSW, w rozmowie z WP SportoweFakty - Nie rozumiem fenomenu wulgaryzmu, braku szacunku, braku kultury. To zatraciło jakikolwiek sens. Rozumiem "trash-talking" tam, gdzie są prawdziwi zawodnicy. Każdy sport wymaga dyscypliny i szacunku. Na tym to polega i na tych wartościach też wychowuje się młodzież, której trzeba dawać dobry przykład - dodał Chalidow.

Środowisko MMA irytowało także to, że celebryci zarabiają na sporcie znacznie więcej niż większość zawodowych sportowców. - Znam wielu zawodników, którzy całe życie tyrają i dostają za to śmieszne pieniądze. Równocześnie płaci się krocie jakimś śmiesznym kolesiom znanym z sieci. Ale tak jest nie tylko w MMA: jest popyt, jest podaż. Gówno zawsze się sprzedaje, a ludzie chętnie je kupują. Z jednej strony to rozumiem: jeżli ktoś chce coś kupić, to trzeba mu to sprzedać. Dlatego się nie oburzam i nie zawracam sobie tym głowy. I tak tego nie zmienię - mówił Jan Błachowicz, były mistrz UFC.

Mamed Khalidov znokautowany przez Soldicia,Wstrząsające sceny po walce Chalidowa z Soldiciem. "Jezu, czy on w ogóle żyje?"

Łukasz "Juras" Jurkowski, jeden z ambasadorów polskiego MMA, też nie był fanem Fame. - To po prostu wstyd dla prawdziwego MMA. Jest kilku gości, którzy na poważnie zajęli się sportem i sumiennie przygotowali do swoich walk. (...) Gorzej, jak do klatki wchodzą osoby, które mają w dupie ten sport, a jedynym argumentem dlaczego to robią, są zgadzające się lajki i wątpliwy wzrost popularności. Nie o taką promocję MMA walczy w tym kraju wiele osób. Przez pryzmat freak fightów na różnych galach ludzie dostają jasną informację, że lepiej być "znanym, bo jest się znanym", często z jakiejś życiowej patologii, niż poświęcić się pracy nad sukcesem - tak mówił jeszcze w 2019 roku.

Fame MMA zyskuje przyjaciół

Dziś sytuacja wygląda inaczej - Jurkowski niedawno zaprosił zawodnika i właściciela Fame MMA do audycji w radiu Newonce. Ale nie tylko o "Jurasa" tu chodzi. Bo coraz więcej osób otwiera się i patrzy ciut przychylniej na to, co robią właściciele tej organizacji. A i ona zmienia się na lepsze.

- Bardzo fajnie widzieć wypełnioną gliwicką arenę. Fajnie, ze promowany jest sport. To już nie jest tylko patologia. Wielki szacunek, że zorganizowano turniej dla amatorów. Fajnie, ze oprócz tiktokerów, youtuberów czy innych instagramerów również mocno inwestuje się w sport - zwróciła uwagę Joanna Jędrzejczyk, była mistrzyni UFC, która wystąpiła jako ekspertka w studiu gali Fame.

- Ja jestem pod wrażeniem tego, jak to wszystko wygląda od strony produkcyjnej - dodał siedzący obok Mateusz Gamrot z UFC. Wcześniej w studiu pojawiła się też Karolina Owczarz z KSW, a jedną z gal komentował Marcin "Różal" Różalski, były mistrz KSW.

Ale gwiazdy MMA nie tylko oglądają i komentują Fame. One także przygotowują zawodników do walk. Adrian Polak, były mistrz Fame MMA, ma w narożniku Anzora Ażyjewa i jego brata Mansura - ten pierwszy walczył dla KSW, a dziś jest trenerem m.in. Mariusza Pudzianowskiego, drugi jest mistrzem federacji Armia i marzy o UFC. Z czeczeńskimi trenerami współpracuje też m.in. Kacper Błoński, inny zawodnik Fame.

Słowem: zawodowcy zaczęli na nowym zjawisku zarabiać. I nie tylko dzięki trenerce. Na galach Fame najpierw walczyli freak fighterzy z KSW, jak Popek i Najman, ale później w klatce oglądaliśmy prawdziwych sportowców: Normana Parke'a, Borysa Mańkowskiego i Marcina Wrzoska. Irlandczyk występował w przeszłości w UFC, a Mańkowski i Wrzosek stoczyli łącznie 24 walki w KSW.

Fame MMA jako konkurencja dla KSW?

KSW, potentat na krajowym, a nawet europejskim rynku MMA, miało lekceważący stosunek do Fame. - Trudno nazwać ich jakąkolwiek konkurencją. Nawet jak toczyłem rozmowy z Polsatem, to mi powiedzieli, że to jest konkurencja dla "Tańca z gwiazdami", a nie dla KSW - powiedział kiedyś Martin Lewandowski, współwłaściciel KSW.

Pierwszym poważnym zawodnikiem MMA, który podpisał kontrakt z freakową organizacją, był Parke. Irlandczyk nie mógł jednak wystąpić na zasadach MMA, bo uniemożliwiał mu to kontrakt z KSW, więc wykorzystał lukę w umowie. Stoczył walkę z Don Kasjo na zasadach bokserskich i wygrał na punkty.

Później z Irlandczykiem - w walce wieczoru gali Fame MMA 11 - zmierzył się Mańkowski. Z racji tego, że miał kontuzjowaną nogę i nie mógł się zbytnio bić na zasadach MMA, KSW pozwoliło mu wystąpić na freakowej gali w walce bokserskiej na małe rękawice. Mańkowski pokonał Parke'a, a w styczniu wróci do KSW, by powalczyć o pas z Marianem Ziółkowskim.

Z kolei Wrzosek - w pogoni za pieniędzmi i większą rozpoznawalnością - wyzwał do walki Don Kasjo. Ten przyjął wyzwanie i pokonał doświadczonego zawodnika. Tym samym Wrzosek przestał być zawodnikiem KSW. - Jeśli przegrywasz z freakiem, to nie masz u nas miejsca - stwierdził Kawulski. A w tym samym czasie jego biznesowy partner Lewandowski zaczął... zapraszać do KSW Don Kasjo.

Roberto Soldić i Mamed ChalidowMistrz KSW grzmi na zachowanie Soldicia. Chalidow dobity

- Jeżeli miałbym teraz ochotę kogokolwiek zatrudniać, to rzeczywiście Don Kasjo, bo jest zwycięzcą tego pojedynku. Sięgamy po zwycięzców i sięgamy po tych, którzy się rozwijają i dają bęcki rywalom. Ale nie, nie prowadzimy żadnych rozmów. Żadnych bokserskich i kickboxerskich formuł u nas w KSW nie było i nie będzie - powiedział Lewandowski.

Przemyślana strategia KSW

Don Kasjo doskonale rozumie, że w MMA nie miałby żadnych szans z zawodowcami, więc mierzy się nimi w starciach bokserskich w dużych rękawicach, gdzie łatwiej zniwelować różnicę poziomów. Dlatego prędzej zobaczymy Szymona Kołeckiego w Fame MMA niż Don Kasjo w KSW. I kto wie, być może to właśnie Don Kasjo zawalczy z Kołeckim? Na razie jednak Don Kasjo został twarzą nowej federacji freakowej - Prime Show MMA.

A Kołecki? Do niedawna był wielką gwiazdą KSW, ale jego kontrakt wygasł. Mistrz olimpijski nie dogadał się z KSW w sprawie warunków walki z Tomaszem Narkunem, więc obie strony się rozstały. A Kołecki to jeden z najdroższych wojowników na rynku. W Polsce, oprócz KSW, zakontraktować go są w stanie jedynie freakowe organizacje - High League bądź właśnie Fame. Krzysztof Rozpara, jeden z współwłaścicieli tej drugiej, otwarcie zaprasza Kołeckiego.

Dlaczego KSW nie zablokowało występu Wrzoska czy Mańkowskiego na gali Fame? To przemyślana strategia: KSW jest świadome, że dzięki gościnnym występom ich zawodnicy promują organizację wśród dzieci i młodzieży, którzy w tej chwili interesują się głównie Fame. 

Zresztą, kilkanaście lat temu raczkujące KSW było oceniane trochę tak, jak teraz Fame MMA. Poważana dziś organizacja uważana była początkowo za zjawisko ze sportowego marginesu.

Fame MMA nie znaczy już amator

Nie da się jednoznacznie ocenić poziomu sportowego gal Fame MMA. Walczą tu zarówno typowe freaki pozbawione sportowych umiejętności jak Sylwester Wardęga czy Lord Kruszwil, których poziom jest wręcz żenujący. Ale walczą też np. Adrian Polak (siedem walk) czy jego ostatni pogromca Maksymilian "Wiewiór" Wiewiórka (cztery starcia), którzy trenują regularnie od kilku lat. I to trenują jak zawodowcy, ich doświadczenie rośnie. Zawodowcami nie zostaną, ale trudno nazywać ich freakami. Zawodników, którzy mają wysportowane sylwetki i potrafią się bić, jest znacznie więcej. Mowa m.in. o Gammou Fall czy Piotrze Pająku. 

Poziom sportowy freakowych gal rośnie, tego nie da się ukryć. Na dodatek Fame chwali się pozytywnym wpływem na rozwój MMA. Marta Linkiewicz, która kilka lat temu popisywała się w social mediach kolejnymi hucznymi imprezami, dziś pokazuje głównie migawki z treningów. Twierdzi, że one zmieniły jej życie. Można jej wierzyć, ale można też widzieć w tej przemianie kolejny zabieg marketingowy, który pozwala jej dotrzeć do kolejnej grupy odbiorców. Tak czy inaczej - wygląda na to, że z patoinfluencerki Linkiewicz przeistoczyła się w pasjonatkę sportu. 

- Można się na to obrażać, ale prawda jest taka, że znane osobistości, nawet jeśli nie kojarzą się ze sportowymi trybem życia, mocno promują sport. Gdy Popek występował w KSW, to dużo dzieciaków zapisało się na sporty walki, bo dzięki niemu się o nich dowiedziały. Gwiazdy Fame też sprawiły, że na salach pojawia się nowe pokolenie, które chce naśladować idoli. To akurat pozytywne zjawisko, choć pewnie właściciele Fame pierwotnie nie mieli pewnie tego w planach - mówi Sport.pl trener i właściciel jednego z warszawskich klubów sportów walki.

Mówi, podkreślmy, anonimowo. Eksperci od sportów walki nie chcą się wypowiadać na temat Fame MMA pod nazwiskiem. W środowisku, mimo oczywistych zmian w podejściu do freakowych gal, wciąż raczej ucieka się od merytorycznych rozmów o Fame MMA.

Plany są ambitne - promocja sportu i telewizja

Tymczasem Fame chwali się, że promuje amatorski sport. Rok temu federacja rozpoczęła współpracę z ALMMA (Amatorska Liga MMA) i Armią Fight Night. Na czym ma ona polegać? Fame sfinansuje turniej, w którym 16 zawodników z ALMMA i AFN powalczy o finał, którego zwycięzca zadebiutuje jako zawodowy zawodnik podczas gali AFN.

Według nieoficjalnych danych każdą z gal Fame MMA ogląda w internecie ponad pół miliona widzów. Federacja liczy, że w przyszłości wyniki będą jeszcze lepsze. Pomóc ma współpraca z telewizją. - Na razie istniejemy tylko w internecie. Do tej pory nie transmitowaliśmy naszych wydarzeń poprzez telewizję. Być może do tego dojdzie wkrótce. Nie wiem jeszcze kiedy, ale pracujemy nad tym - mówi Krzysztof Rozpara. I dodaje, że marzy mu się powtórka osiągnięcia KSW, czyli gala na Stadionie Narodowym.

I zapewne z kolejnymi zawodowymi sportowcami w roli głównej. A także tymi, którzy kiedyś byli patocelebrytami, a dziś uważają się za sportowców. Masa zrobiona, czas na rzeźbę.

Więcej o: