- Wszedłem do oktagonu, wiedziałem, co tam mam robić i zrobiłem - mówił po walce skromnie Chorwat Mario Zgela, który do wywiadu z InTheCage.pl stanął razem z Ernestem "Redem" Ivandą, raperem, producentem muzycznym i prezenterem, ale także menedżerem Zgeli, który już taki skromy nie był. - Za taką walkę chyba należy się bonus - zagaił w pewnym momencie "Red".
Ale wcześniej faktycznie było co oglądać. - Łoooo! Ależ poszedł teraz! Ciężki nokaut - zachwycał się komentator Łukasz "Juras" Jurkowski, kiedy Zgela już w pierwszej rundzie i dopiero w drugiej walce karty wstępnej na FEN 37 pięknie przedstawił się polskim kibicom. Potężnym lewym powalił Kowalskiego, a po chwili jeszcze dobił w parterze. Kowalski po tych ciosach, kiedy sędzia już zakończył walkę, próbował się podnieść, ale nie był w stanie - po chwili znowu padł na matę.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Kowalski przed tą walką był faworytem. To były pretendent do mistrzowskiego pasa w kategorii półciężkiej. - Nie tylko Chorwaci, ale w ogóle - ludzie z Bałkanów, którzy walczą, nie kalkują. Jeśli pojawia się okazja, po prostu biorą walki. I Mario też wziął. I to z takim kozakiem jak Kowalski - mówił po zwycięstwie "Red".