- Na pewno nie zabraknie mi charakteru - odgrażała się Kamila Wybrańczyk w rozmowie z portalem fightsport.pl przed walką z Anną Andrzejewską, czyli utytułowaną kulturystką, byłą pięściarką i trenerką personalną. Andrzejewska debiut w Fame MMA miała już za sobą, bo w marcu przegrała z Karoliną "Way of Blonde" Brzuszczyńską. Teraz też nie była faworytką, ale jej zwycięstwo sędziowie punktowali jednogłośne.
- Widzę po narożniku Andrzejewskiej, że wszyscy są zadowoleni - mówił komentator po dwóch rundach, w których Andrzejewska dość spokojnie kontrolowała ten pojedynek. Realizator kilka razy pokazywał wtedy Artura Szpilkę, który był na widowni i w pewnym momencie spuścił głowę. To samo zrobił po walce. Zupełnie inaczej wtedy zachowywała się "Kamiszka", która skakała w oktagonie i wyraźnie pokazywała, że wygrała tę walkę.
Kiedy konferansjer ogłosił werdykt i jednogłośne zwycięstwo Andrzejewskiej, dalej z niedowierzaniem kręciła głową. - Nie zgadzam się, Anka ledwo stała na nogach. Dwie pierwsze rundy były remisowe, ale w trzeciej podkręciłam tempo - mówiła Wybrańczyk zaraz po walce w oktagonie, a publiczność w Ergo Arenie zaczęła wtedy na nią gwizdać. - No cóż, taki jest sport - dodała po chwili z uśmiechem.
"Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl"
Uśmiechnięta była też w kuluarach Ergo Areny, gdzie przyłapała ją kamera "Super Expressu". Stała tam razem ze swoim narożnikiem i przyjaciółmi, przykładała sobie lód do policzka. Było słychać, że jeszcze analizuję tę walkę, ale to była krótka analiza, bo po chwili - też z uśmiechem - rzuciła tylko "je**ć to". Zapozowała do wspólnego zdjęcia, które zrobił Szpilka i wszyscy razem opuścili Ero Arenę.