A nawet bardzo późny wieczór, bo było już grubo po północy. - Jakim cudem oni wciąż stoją - zastanawiali się komentatorzy pod koniec piątej rundy i przypominali, że Kasjusz "Don Kasjo" Życiński jeszcze nigdy nie toczył walki na dystansie sześciu rund. Ale stoczył - w sobotę, w Ergo Arenie, gdzie przeboksował 18 minut, a na koniec po raz kolejny podniósł rękę - bo podnosił po każdej rundzie - kiedy sędziowie orzekli, że wygrał z Wrzoskiem jednogłośnie na punkty.
- Niech wypie***la. Wrzód. Mam nadzieję, że Maciej Kawulski [szef KSW] dotrzyma teraz słowa i go wyj*bie - powiedział Kasjusz "Don Kasjo" Życiński o Wrzosku, który wciąż jest związany kontraktem z KSW. Wrzosek po sobotniej walce nie wyglądał na porozbijanego. Zresztą "Don Kasjusz" też nie, ale on po chwili stoczył jeszcze jedną walkę. A raczej kolejny freak fight, bo do oktagonu wszedł Michał "Boxdel" Baron, współwłaściciel Fame MMA, który więcej w tym oktagonie tańczył, niż boksował. I przegrał z "Don Kasjo" po trzech rundach na punkty.
"Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl"
- Nawet taki debil jak ja podczas walki miał refleksję, że trochę głupio bić mocno swojego pracodawcę. Tym bardziej że jeszcze nie wypłacił mi kasy. Przepraszam "Boxdelku" za wszystko - zaśmiał się "Don Kasjo" po walce z "Boxdelem", przybił z nim piątkę i dodał, że czeka teraz na specjalną premię.