- Na pewno nie zabraknie mi charakteru - odgrażała się partnerka Artura Szpilki przed walką z Anną Andrzejewską w rozmowie z portalem fightsport.pl. Andrzejewska to utytułowana kulturystka, była pięściarka i trenerka personalna. Już debiutowała w klatce na Fame MMA 9, kiedy przegrała Karoliną "Way of Blonde" Brzuszczyńską. Wybrańczyk do tej pory w klatce stoczyła trzy walki - w tym jedną zwycięską, co nie zmieniło się także po sobotniej gali, bo Andrzejewska wygrała jednogłośną decyzją sędziów.
- Nie wiem, czy ta wojna jest dla niej korzystna - zastanawiał się komentator, kiedy "Kamiszka" na początku drugiej rundy - tak samo jak przez całą pierwszą - walczyła tylko w stójce. Zadawała tam ciosy, ale znacznie więcej ich przyjmowała.
"Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl"
- Widzę po narożniku Andrzejewskiej, że wszyscy są zadowoleni - mówił komentator po dwóch rundach, w których Andrzejewska dość spokojnie kontrolowała ten pojedynek. Realizator kilka razy pokazywał wtedy Artura Szpilkę, który w pewnym momencie nawet spuścił głowę. To samo zrobił po walce. Zupełnie inaczej wtedy zachowywała się "Kamiszka", która skakała w oktagonie i wyraźnie pokazywała, że wygrała tę walkę.
Kiedy konferansjer ogłosił werdykt i jednogłośne zwycięstwo Andrzejewskiej, dalej z niedowierzaniem kręciła głową. - Nie zgadzam się, Anka ledwo stała na nogach. Dwie pierwsze rundy były remisowe, ale w trzeciej podkręciłam tempo - mówiła Wybrańczyk zaraz po walce w oktagonie, a publiczność w Ergo Arenie zaczęła wtedy na nią gwizdać. - No cóż, taki jest sport - dodała po chwili z uśmiechem.