Sporą niespodziankę na gali UFC 267 sprawił Michał Oleksiejczuk. Polak, mimo że nie był faworytem, zdecydowanie i pewnie wygrał z niepokonanym do soboty Rosjaninem, Shamilem Gamzatovem.
Chociaż przed walką Oleksiejczuk zapewniał, że poprawił umiejętności walki w parterze, to jednocześnie podkreślał, że nie ma zamiaru w ten sposób zakończyć sobotniego pojedynku. Niespodziewanie to Gamzatov, który również preferuje walkę w stójce, szukał prób obaleń Polaka.
Był to jednak wyraz jego bezradności w tej walce. Rosjanin nie był w stanie skutecznie odpowiedzieć na odważne ataki Oleksiejczuka, które z każdą sekundą pojedynku rosły na sile. Po pierwszych ciosach na tułów Polak wreszcie doczekał się szansy na zakończenie walki.
Niewiele ponad trzy minuty po rozpoczęciu pojedynku Oleksiejczuk wyprowadził efektowną kombinację. Polak najpierw trafił rywala prawym prostym, a chwilę później posłał go na deski lewym podbródkowym. Oleksiejczuk zadał jeszcze kilkanaście ciosów w parterze, które Gamzatov przyjął biernie, bez żadnej reakcji, a sędzia nie miał innego wyboru, jak tylko przerwać ten pojedynek.
- Podejmę walkę z każdym. Idę na szczyt! Czuję się bardzo dobrze. Za mną ciężkie przygotowania. Powoli będę piął się na szczyt - zapowiedział tuż po walce Oleksiejczuk.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
I dodał: - Mieliśmy precyzyjny plan na walkę i zrealizowaliśmy go. Dziękuję wszystkim z mojego teamu. Idziemy dalej! Będziemy szli jeszcze dalej. Aż na szczyt!
- To była moja najlepsza walka w UFC. Miałem bardzo dobrych sparingpartnerów w Akademii Sportów Walki Wilanów. Nie brakowało zapaśników, pięściarzy. Wszystko dobrze się złożyło. Czułem się bardzo dobrze wchodząc do klatki - skomentował zawodnik już w trakcie łączenia z Polsatem Sport.
Dla Oleksiejczuka, który w UFC walczy od czterech lat, to 16. wygrana w zawodowej karierze. Polak ma też na koncie cztery porażki. 31-letni Gamzatov do tej pory wygrał 14 walk, a porażka z Oleksiejczukiem była pierwszą w jego karierze. Rosjanin nieudanie wrócił do oktagonu po dwóch latach przerwy.