Podczas zorganizowanej 22 października gali PunchDown doszło do pechowego incydentu. Dawid Zalewski znokautował wówczas Artura Walczaka, a cios był na tyle mocny, że przegrany walczy obecnie o życie w szpitalu. Na ten moment "Waluś" znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej.
Po zakończeniu gali zwrócono uwagę na rzekomo nieodpowiednie zabezpieczenie medyczne. Najgłośniej mówił o tym "Bonus BGC", który stwierdził, że na miejscu nie było karetki pogotowia ratunkowego. Początkowo Dawid Zalewski potwierdził jego słowa, przez co sprawą zajęła się prokuratura.
"Artur ma ciężkie uszkodzenie mózgu. Niestety nie rokuje to dobrze. Jest malutka szansa na przeżycie. Świat się kończy" - napisał w sobotę na Instagramie przyjaciel Walczaka Piotr "Bonus BGC" Witczak. Później sytuacja "Walusia" się nieco poprawiła. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej, a "Bonus BGC" pisał, że "powalczą do końca o jego zdrowie".
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Po kilku dniach Zalewski wycofał się jednak ze swoich słów i za pośrednictwem Instagrama przeprosił organizatorów gali. "Odnośnie mojej rozmowy z bonusem (dzień po gali). Pod wpływem emocji i alkoholu napisałem bzdurę, gdzie źle dobrałem słowa. Karetka była zaparkowana na PARKINGU, a ja po prostu jej nie widziałem" - napisał.
"Tak naprawdę to byłem skupiony na kolejnej swojej walce i nie rozglądałem się co dzieje się dookoła. Źle dobrałem słowa, za co chce przeprosić organizację @punchdownfight, bo przez moje przejęzyczenie wylewa się fala hejtu" - dodał Zalewski.