Mariusz Pudzianowski pojawił się w Podegrodziu na międzynarodowych mistrzostwach Polski strongmanów. Nie tylko przyglądał się rywalizacji zawodników, ale oprócz tego był sędzią i sam postanowił przystąpić do walki w jednej konkurencji - w uchwycie Herkulesa [zadaniem zawodnika jest utrzymanie w jak najdłuższym czasie dwóch jednakowych ciężarów o siłach działających równolegle na zewnątrz]. I co? I zawstydził konkurencję, bo osiągnął lepszy wynik niż wszyscy startujący.
- Najlepszy czas w uchwycie Herkulesa to było 12 sekund. I tak sobie pomyślałem: ciekawe, czy jeszcze dam radę tym młodym. Wytrzymałem prawie o dwie sekundy więcej. Łatwo nie było, bo nie dźwigam zawodowo takich ciężarów od 10 lat, ale to jak w tym przysłowiu: w starym piecu ogień wciąż się tli - śmiał się Pudzian, który po udanym uchwycie Herkulesa porozmawiał z TVP Sport.
Pudzianowski to ośmiokrotny mistrz Polski strongmanów, sześciokrotny mistrz Europy i pięciokrotny mistrz świata. Wszystkie te tytułu zdobywał jednak ponad dekadę temu. Na zawodach w Podegrodziu pokazał, że wciąż potrafi dźwigać duże ciężary, choć na co dzień już tego nie robi. Trenuje sporty walki, od ponad 10 lat związany jest z federacją KSW, gdzie stoczył 23 walki, z czego wygrał 15.
Pudzianowski ma 44 lata i jest już na ostatniej prostej swojej przygody w MMA. Ale nie ma drugiego tak pracowitego zawodnika jak Pudzian, który próbuje wycisnąć maksimum ze swojej kariery. W tym roku stoczy aż trzy pojedynki. Dwa ma już za sobą, bo w marcu uporał się z Nikolą Milanoviciem, który w ostatniej chwili zastąpił chorego "Bombardiera", a trzy miesiące później gładko pokonał Łukasza "Jurasa" Jurkowskiego. Kolejną walkę ma stoczyć w grudniu. Chętnych nie brakuje, ale wciąż nie wiadomo, kto będzie jego rywalem (więcej tutaj).