Porażka Karoliny Kowalkiewicz (12-7) z Jessicą Penne sprawiła, że Polka notuje passę pięciu przegranych pojedynków z rzędu w UFC, czyli najlepszej organizacji mieszanych sztuk walki na świecie. 35-latka sprowadziła rywalkę do parteru po przechwyceniu kopnięcia, ale później Amerykanka wyszła z niedogodnej pozycji i założyła Kowalkiewicz dźwignię. Łodzianka musiała w tamtej sytuacji odklepać.
Karolina Kowalkiewicz opublikowała post na swoim koncie na Instagramie, gdzie podzieliła się swoimi odczuciami po przegranej walce z Jessicą Penne. 35-latka przyznała wprost, że myślała nad tym, aby zakończyć karierę w MMA. "To nie był mój dzień, to nie są moje lata. Co dalej? Sama nie wiem. Po walce chciałam zdjąć rękawice i zostawić je w oktagonie, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Mimo całego bólu, wysiłku, wyrzeczeń i wylanych łez UFC jest, było i będzie jedną z najpiękniejszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała" – rozpoczęła.
"Osiągnęłam rzeczy, o których nawet nie marzyłam. Poznałam niesamowitych i wspaniałych ludzi. Zwiedziłam cudowne miejsce i przeżyłam tak niesamowitą przygodę, która dała mi tak piękne emocje, że nie da się tego opisać słowami. Jestem wdzięczna za to wszystko, co mnie spotkało, nawet za te bolesne przegrane, bo wiem że mimo wszystko wniosą coś dobrego do mojego życia (muszę tylko trochę poczekać". Jessice jeszcze raz gratuluję świetnej wygranej i z całego serca życzę powodzenia w dalszej karierze. UFC, dziękuję za wszystko" – dodała Kowalkiewicz.
Okazuje się, że drzwi Karoliny Kowalkiewicz do UFC pozostają otwarte, o czym poinformował trener i mąż zawodniczki, Łukasz Zaborowski. "Wczoraj (w sobotę 7 września) Dana White powiedział Karolinie, że to ona zadecyduje, czy chce walczyć, czy nie. A jak będzie chciała, to zrobi to w UFC, bo miejsce ma tutaj zawsze" – napisał na Twitterze.