Cofnijmy się do 2018 roku. W hotelu w Andrychowie odbywało się wesele, które nagle zostało przerwane, bo nieoczekiwanym gościem okazał się Mariusz P., który wraz z kilkoma kolegami zaczął przeganiać hotelowych gości. Zaczęli także wynosić meble z budynku. Sportowiec twierdzi, że w lipcu 2018 roku nabył 50 procent udziałów w hotelu, a impreza odbywała się akurat w jego części.. Przedsiębiorca Andrzej Kowalczyk miał jednak inne zdanie i twierdzi, że to on jest właścicielem całego budynku (zawodnik MMA mówi, że nabył udziału w hotelu od byłej żony Kowalczyka).
Gwiazdor KSW twierdzi, że to on jest ofiarą całej sytuacji, a sąd rozstrzygnie jego niewinność. Z kolei Kowalczyk twierdzi, że zakup połowy hotelu nie był zgodny z prawem, bo wówczas nie doszło jeszcze do podziału majątku z byłą żoną biznesemna. Problem w tym, że prawny konflikt toczy się już od ponad trzech lat. Ale wreszcie zbliżamy się do finału.
Już 15 lipca całe zamieszenie ma zostać rozstrzygnięte przed Sądem Rejonowym w Wadowicach. Sędziowie rozstrzygnął, czy znany sportowiec dokonał przywłaszczenia mienia. Właściciel hotelu skierował więc akt oskarżenia do sądu. Zarzucił zawodnikowi MMA przywłaszczenie mienia, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat pięciu.
Kilka tygodni temu Mariusz P. pokonał Łukasza Jurkowskiego przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie. Na gali KSW 61 "Juras" pokazał dużą wolę walki i mimo że był już bardzo zmęczony, to cały czas dążył do wygranej. Jednak Mariusz P. w każdej rundzie sprowadzał rywala do parteru, gdzie go dominował. Dla 44-latka była to trzecia wygrana z rzędu, a zarazem 15. w karierze (przegrał siedem walk). I z tych 15 zwycięstw aż 10 było odniesionych przez KO lub TKO. Nikt w KSW nie ma lepszej statystyki.