Wróćmy do listopada 2016 roku, gdy w legendarnej hali Madison Square Garden odbyła się gala UFC 205. Jednym z najciekawszych pojedynków wieczoru było starcie Joanny Jędrzejczyk z Karoliną Kowalkiewicz. Ta pierwsza, choć nie bez problemów, wygrała na punkty, Po walce rozpoczęły się dyskusje, czy dojdzie do rewanżu. W końcu Kowalkiewicz, mimo że wyszła z oktagonu pokonana, sprawiła mistrzyni spore problemy - za swoją postawę została zresztą przez publiczność nagrodzona głośnymi brawami. - Rewanż? Nie, dajcie spokój. Każda runda była punktowana mniej więcej 10-8 na moją korzyść. Może tylko w czwartej Kowalkiewicz była groźna przez jakieś 10 sekund. Ona nie może liczyć na rewanż po czymś takim. Słyszałam, że zaraz po walce pobiegła do Dany White'a [prezydenta UFC - dop. red.] prosić o drugą walkę, ale bądźmy poważni - stwierdziła JJ, była mistrzyni UFC. Od tamtej pory obie zawodniczki często sobie docinały nawzajem. - To fałszywa osoba, bo przed walką z Gadelhą spotkałyśmy się podczas sesji zdjęciowej. Była wtedy bardzo miła, lecz po swojej walce z Rose Namajunas powiedziała wiele złych rzeczy. To nie jest żaden trashtalk, ona po prostu jest fałszywa - stwierdziła na łamach serwisu sporteuro.pl Jędrzejczyk. Okazuje się, że po kilku latach medialny konflikt jest zakończony!
- Jak trenować to tylko z najlepszymi! Asia z całego serca dziękuje za pomoc w przygotowaniach - napisała łodzianka na Twitterze.
Ten post wywołał pozytywne reakcje u kibiców i dziennikarzy.
"Piekło zamarzło", "super widok", "zdjęcia dnia" - to tylko część z komentarzy.
Kowalkiewicz (12-6) przegrała aż cztery ostatnie walki, zaś Jędrzejczyk została ostatnio pokonana przez Weili Zhang. Zawodniczka z Olsztyna jednak zachwyciła publiczność swoim występem i udowodniła, że wciąż jest jedną z najlepszych na świecie. Kowalkiewicz w przypadku przegranej w przyszłości, niemal na pewno opuści szeregi UFC.