Policja nie odpuszcza. "Terroryzują klientów. Cały czas ktoś na nas donosi"

Policja nie odpuszcza warszawskiemu klubowi sztuk walki Aligatores Fight Club. Służby kolejny raz skontrolowały zawodników. Jednym z nich był gwiazdor UFC, Marcin Tybura.

Jakiś czas temu media społecznościowe obiegł film z kontroli policji i służb sanitarnych w warszawskim klubie sztuk walki Aligatores Fight Club. Zawodnicy, którzy zostali wyproszeni z sali, postanowili, że dokończą swój trening na zewnątrz, oczekując na zakończenie wizyty organów ścigania. Służby nie stwierdziły większych uchybień, ale nakazały właścicielowi sali przeprowadzenie ozonowania na sali treningowej. 

Zobacz wideo Błachowicz przerywa milczenie ws. szefa UFC. "Mieli wielki plan, a Polak go zniszczył"

- Dziękujemy Wam bardzo za wsparcie. Dostaliśmy dziesiątki, jak i nie setki wiadomości od ludzi, którzy nas wspierają. Cieszymy się, że jesteśmy z Wami. Będziemy walczyć ile trzeba, ile się da. Nie będziemy odpuszczać łatwo. Po inspekcji sanepidu, kontroli celnej, kontroli skarbowej, inspekcji przeciwpożarowej okazało się, że jest praktycznie wszystko w porządku, dlatego czekamy na Was jutro!" - mówił wtedy jeden z właścicieli Aligatores Fight Club na nagraniu zamieszczonym w klubowych mediach społecznościowych.

Kolejny nalot na warszawski klub sztuk walki. Marcin Tybura jednym z wylegitymowanychPoli

Jak się okazało, pomimo że nie stwierdzono większych zastrzeżeń kontrole w Aligatores Fight Club są przeprowadzane w dalszym ciągu. Służby nie zamierzają odpuścić trenującym w klubie przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie i w ubiegły czwartek zorganizowały kolejny nalot. Okazało się, że na salę próbował się dostać właśnie nasz gwiazdor UFC, Marcin Tybura, który został wylegitymowany przez policję. 

- Chciałem się dostać do środka, ale przy wejściu stało około 30 policjantów. Zostałem wylegitymowany. Policjant stwierdził, że musi to zrobić, bo potencjalnie będę świadkiem przestępstwa - wyjaśnia Tybura cytowany przez "WP SportoweFakty".

Właściciel klubu Aligatores jest zaskoczony kolejnymi kontrolami służb, ponieważ uważa, że działa całkowicie legalnie. - Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w trudnych czasach pandemii koronawirusa. U nas w klubie zachowujemy wszelkie restrykcje. Wyłączoną mamy jedynie strefę fitness. Ludzie, którzy ćwiczą na zajęciach, podpisują oświadczenie, że zdają sobie sprawę z tego, jaka jest sytuacja na świecie. Sam chorowałem na COVID-19 i nie było lekko - mowił Kamil Umiński. - Cały czas ktoś na nas donosi i poprzez to mamy liczne kontrole: sanitarną, przeciwpożarową, skarbowo-celną. Do tego całe tłumy policji. Utrudnia nam to pracę i terroryzuje naszych klientów. 

Przypomnijmy, że na początku kwietnia znowelizowano rozporządzenie, które zmieniło zasady funkcjonowania siłowni i klubów fitness. Po zmianach jedyną grupą, która może korzystać z takich obiektów są "członkowie kadr narodowych polskich związków sportowych w sportach olimpijskich". W ten sposób utrudniono przygotowania wielu sportowcom spoza tego grona między innymi właśnie zawodnikom MMA

Więcej o:
Copyright © Agora SA