- Gdzieś tam widziałem paluszki Mariusza na siatce, ale chyba sędzia tego nie zauważył. Gdyby zauważył, toby upadł - byłby tzw. ippon. Miał szczęście tym razem, ale dziś wieczorkiem pójdziemy sobie na kolację: zjemy, pogadamy i tyle - mówił zaraz po walce zrelaksowany Nikola Milanović. To nie była dla niego długa walka, bo potrwała zaledwie 72 sekundy. Zakończyła się jego porażką, ale większość się tego spodziewała, bo Milanović o tym, że zawalczy na KSW 59, dowiedział się kilka godzin wcześniej. Kiedy władze federacji w pośpiechu szukały nowego rywala dla Pudzianowskiego w zastępstwie Ousmane'a "Bombardiera" Dii, który doznał ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego.
- Wahania nastrojów miałem od południa, bo wtedy zaczęło się to wszystko dziać. Najpierw był jeden rywal, z rekordem 5-0, który nie chciał walczyć. A potem pojawił się drugi. No i brawa dla ciebie za to, że się zgodziłeś, choć wiedziałeś, że lekko nie będzie - pogratulował Pudzianowski rywalowi jeszcze w klatce.
Zaraz po walce Pudzianowski nie skomentował słów Milanovicia, który zauważył i o tym głośno powiedział, że złapał się siatki. Wrócił do tego jednak później w rozmowie z mediami, m.in. z InTheCage.pl. - To był odruch bezwarunkowy, silniejszy ode mnie. Jak czujesz, że gdzieś lecisz, ktoś cię pcha, to też łapiesz się czegoś. Albo chociaż próbujesz, nawet powietrza. Ciebie też, gdybyś stał wtedy z boku, bym się złapał - zaśmiał się Pudzianowski. - Na szczęście nie stałem - wtrącił dziennikarz. - Powtarzam: to był odruch bezwarunkowy. Sędzia krzyknął "puść siatkę", no i od razu puściłem. Nie wiem, czy ja się wtedy tym wybroniłem przed obaleniem. Podczas walki o tym nie myślisz, nie patrzysz, tylko właśnie tak odruchowo reagujesz. Wiem tylko, że po chwili przerzuciłem go na bok i już jak leżał, to była hulaj dusza, piekło, raj!
Dla Pudzianowskiego była to 14. wygrana w MMA (14-7). - Jeśli w tym roku nic nie wyskoczy, nie zdarzy się nic niespodziewanego, chciałbym w grudniu wrócić do klatki. Przecież mi zostało jeszcze z półtora roku, czyli wyjdę raptem trzy razy, a potem ustąpię miejsca innym, młodszym. Bo mimo że się chce, człowiek mogłoby to robić dalej, rozsądek podpowiada już coś innego, każe powiedzieć dosyć - dodał Pudzianowski, który w lutym skończył 44 lata.