We wrześniu Paulo Costa przegrał prawdopodobnie najważniejszą walkę w karierze. Brazylijczyk zmierzył się z mistrzem UFC w kategorii średniej Israelem Adesanyą. I okazał się bezradny. Nigeryjczyk zasypał go ciosami i znokautował już w drugiej rundzie.
Ostatnio w swoich mediach społecznościowych Costa postanowił wytłumaczyć kibicom, dlaczego przegrał tamtą walkę. - Byłem nieco pijany. Wieczór wcześniej wypiłem butelkę wina, bo chciałem, by mnie odcięło. Wypiłem jedną lampkę, nie działało. Dwie też nie dały efektu, pół butelki - to samo. Wypiłem więc całą - twierdzi Brazylijczyk. - Później nie mogłem spać przez skurcze w nogach. Chciałem zasnąć, bo nie spałem przez 24 godziny, wypiłem wino, za dużo wina. To był mój błąd i nikogo nie obwiniam, to ja tak zrobiłem.
Tłumaczenia Paulo Costy odbiły się szerokim echem w środowisku mieszanych sztuk walki. Kibicom trudno uwierzyć w historię, którą opisał zawodnik, nie rozumieją, dlaczego opowiada ją dopiero pół roku od walki.
Podobnie zdaje się myśleć były podwójny mistrz UFC Daniel Cormier. - To jakiś żart. Zupełna kpina. On stracił rozum. Powiedział najgłupszą rzecz, jaką słyszałem w życiu. Nie wiem kto doradza temu młodemu człowiekowi - mówi Cormier. - Inaczej gdyby powiedział to zaraz po walce, bo nie miał czasu, by wymyślić jakąś inną wymówkę. Mówi to jednak teraz, po sześciu miesiącach. Kto mu to doradził? - zastanawiał się 41-latek w rozmowie z dziennikarzem Arielem Helwanim.
Paulo Costa walczy w UFC od 2007 r. Wcześniej walczył dla brazylijskiej organizacji Jungle Fight, której był mistrzem w kategorii średniej. Porażka z Adesanyą była pierwszą w jego karierze. Następną walkę Brazylijczyk stoczy 17 kwietnia na gali UFC Fight Night 189 z byłym mistrzem UFC w kategorii średniej Robertem Whittakerem.