We wrześniu 2014 roku Conor McGregor pokonał Dustina Poiriera po efektownym nokaucie już w pierwszej rundzie. Tym razem role na gali UFC 257 w Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie) odwróciły się. Co prawda wydawało się, że McGregor zyskiwał przewagę w walce, ale w drugiej rundzie Poirier dokonał rzeczy wielkiej.
Amerykanin najpierw regularnie okopywał nogi rywala, czym spowodował, że McGregor stał się dużo wolniejszy i przestał być dla niego nieuchwytny w bokserskiej walce. Widać to było w kolejnej wymianie ciosów. Poirier trafił przeciwnika kilka razy mocnymi uderzeniami, przez co McGregor padł na matę, a sędzia zmuszony był do przerwania pojedynku.
- Trudno jest przezwyciężyć tak długą przerwę w oktagonie - powiedział po walce McGregor, który ostatni raz walczył w styczniu zeszłego roku, gdy w efektownym stylu pokonał Donalda Cerrone. Jest remis 1:1. Może powinniśmy to zrobić jeszcze raz? Jestem szczęśliwy z miejsca, w którym się znalazłem. Jestem szczęśliwy, gdy patrzę na gościa, którego widzę w lustrze - powiedział po walce Poirier, który zaapelował do Dany White'a, czyli właściciela UFC, o szansę walki o mistrzowski pas w kategorii lekkiej. Jego przyszłość jest nieznana po tym, jak karierę zakończył dotychczasowy mistrz Chabib Nurmagomiedow.