W minioną sobotę Mamed Chalidow (35-7) w oszałamiającym stylu znokautował Scotta Askhama (19-5) i powrócił na tron wagi średniej (Do 84 kg) KSW. 40-latek potrzebował zaledwie 36 sekund, aby udanie się zrewanżować Brytyjczykowi. Tuż po gali Łukasz "Juras" Jurkowski spytał Macieja Kawulskiego o dopełnienie trylogii pomiędzy Czeczenem a Askhamem. - Trzecia walka? Tak, to byłoby sprawiedliwe rozwiązanie. I myślę, że do niego dojdzie, ale wątpię, że to się stanie od razu - oświadczył współwłaściciel KSW. Kto więc może zostać najbliższym rywalem nowego mistrza? Postanowiliśmy to przeanalizować.
Gdybyśmy mieli sugerować się pozycją w KSW i doświadczeniem, to naturalnym kandydatem powinien być Michał Materla (29-7), który na ostatniej gali pokonał Aleksandra Ilicia. Tyle tylko, że Materla bił się już z Mamedem i przegrał w 31 sekund. Zawodnik ze Szczecina także dwukrotnie mierzył się już z Askhamem, ale obie walki dotkliwie przegrał. Jego rewanż z Chalidowem jest tym bardziej nierealny, że obaj zawodnicy mają koleżeńską relację, a pojedynek z 2015 roku wyraźnie ją ochłodził i minęło wiele miesięcy zanim wszystko wróciło do normy. Nawet Kawulski przyznał po gali KSW 55, że nie pali się do organizacji takiej walki, właśnie ze względu na silną więź między zawodnikami. Skoro odpadają Materla i Askham, to naturalnymi kandydatami byłyby dwa niedawne nabytki KSW: Abusupiyan Magomedov (23-4-1) i Albert Duraev (13-3).
Problem w tym, że obaj powiedzieli, że traktują Mameda jako ich idola i starszego brata, więc nigdy by się nie zgodzili na taką walkę. Chalidow również stwierdził, że nie chciałby się bić ze swoimi "braćmi". Poza tym kilka tygodni temu Duraev, były mistrz ACB, oświadczył, że rozwiązał umowę z KSW, bo przez pandemię miał problemy, aby przekroczyć granicę i wystawić na gali KSW 53. Teraz marzy o UFC.
Wygląda na to, że ani Askham, ani Materla, ani Magomedov, ani Duarev nie zawalczą z Mamedem. Zostaje więc trzech Polaków: Damian Janikowski (5-3), Tomasz Drwal (22-5) i Cezary Kęsik. Medalista olimpijski z Londynu odpada, bo wciąż nie ma wystarczających umiejętności, aby się mierzyć z mistrzem. Z kolei Drwal, który w przeszłości wielokrotnie miał rywalizować z Czeczenem, też nie jest brany pod uwagę, bo sam nawet przyznał, że jego pięcioletnia przerwa (wrócił w lipcu i wygrał z Łukaszem Bieńkowskim) od MMA spowodowała, że musi stoczyć jeszcze kilka walk, by zatrzeć rdzę.
Cezary Kęsik ma 30 lat, a na koncie 12 walk. Wszystkie wygrał, z czego aż dziewięć przez nokaut. Choć jest zawodnikiem KSW, to dwie ostatnie walki stoczył dla federacji TFL. W styczniu na gali Heraklesów został nagrodzony w kategorii „Odkrycie Roku". Kęsik chętnie podejmie rękawice z mistrzem.
- Wszystko wskazuje, że wrócę do klatki w grudniu, ale jeszcze nie znam swojego rywala. Starcie z Mamedem? Takich propozycji się nie odrzuca, więc na pewno bym skorzystał. Mamed to ikona tego sportu, ale nie był nigdy żadnym moim idolem. Bardzo dobry zawodnik i tyle. Jeśli w grudniu wygram, to będę miał rekord 13-0, co sprawia, że kolejna walka powinna już być o pas. Podejrzewam jednak, że właściciele KSW wymyślą Mamedowi kogoś z zagranicy - mówi nam Kęsik.
I dodaje: - W KSW często bywa tak, że przychodzi ktoś z zagranicy i na dzień dobry dostaje walkę o pas, a polski zawodnik zazwyczaj musi się cierpliwie wspinać po drabince. Jeśli jednak bym dostał propozycję, to bym się nad nią nie zastanawiał. MMA to taki sport, że wystarczy chwila nieuwagi i możesz pokonać każdego. Szczerze mówiąc, myślałem, że Askham ponownie zagoni Mameda do parteru i go wypunktuje. Tymczasem przyjął jednego kopniaka i nie wiedział, jak się nazywa. Takie jest właśnie MMA.
Przeczytaj też: