Ostatni taniec Mameda Chalidowa? "Ma ogromną motywację. Jednak wieku już nie oszuka"

Wiele wskazuje, że to walka o być albo nie być dla Mameda Chalidowa. Jeśli wygra, to wróci na tron KSW. Jeśli przegra, będzie miał cztery porażki z rzędu. Problem w tym, że w sobotę czeka go jedno z najtrudniejszych wyzwań w karierze. - Mamed musi być ruchliwy w stójce, by nie być łatwym celem dla Scotta Askhama. Wtedy może wygrać - mówi nam Krzysztof Jotko, jedyny polski pogromca 32-letniego Brytyjczyka.

Słyszysz MMA, myślisz Mamed Chalidow (34-7). To właśnie dzięki niemu dekadę temu Polacy pokochali mieszane sztuki walki. Okej, wielką cegiełkę dorzucił do tego Mariusz Pudzianowski, którego nazwisko przyciągało wszystkich. I to właśnie dla byłego mistrza świata strongmanów, na początku KSW, wielu kibiców włączało telewizory, ale, oglądając gale, ich uwagę przykuwał Czeczen z polskim paszportem. Nikt się nie pytał: czy Mamed wygra? Zastanawiano się jedynie, w jakim stylu pokona rywala. I tak kibicowska zgadywanka trwała do 2018 roku. 

Zobacz wideo Czym Khalidov może zaskoczyć Askhama? Analiza Damiana Janikowskiego

Mamed był wtedy mistrzem wagi średniej (do 84 kg), który, żeby zdobyć pas potrzebował zaledwie 31 sekund. W tyle znokautował swojego kolegę Michała Materlę. Chalidow nie miał godnego rywala w swojej kategorii, więc przyjmował wyzwania mistrzów z innych dywizji. W 2017 roku na historycznej gali KSW 39 na oczach 55 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym pokonał Borysa Mańkowskiego, czempiona dywizji średniej. Później dał się namówić na walkę z Tomaszem Narkunem, najlepszym zawodnikiem wagi półciężkiej. I choć podczas gali KSW 42 Chalidow przez dwie rundy nękał Narkuna i zdecydowanie przeważał, to w trzeciej odsłonie popełnił szkolny błąd i dał się udusić Żyrafie. Osiem lat, czyli niemal sto miesięcy. Dokładnie tyle czasu nikt nie był w stanie pokonać Chalidowa. Kilka miesięcy później doszło do rewanżu, ale znowu wygrał Narkun. Tuż po ogłoszeniu werdyktu reprezentant olsztyńskiego Arrachionu nieoczekiwanie zakończył karierę. Zdradził, że zmaga się z depresją.

- Mój problem polega na tym, że czasami przestaje mi pracować mózg. Mam problemy z utrzymaniem koncentracji. Może nic mi nie być przez pół roku, ale przychodzi w końcu taki moment, że mnie łapie i nie wiem, gdzie jestem. Teraz jestem na sto procent pewny, że to jest koniec. Nie mogę walczyć, gdy nie jestem w stanie dawać z siebie stu procent - mówił w 2018 roku Mamed.

Zawodnik nigdy nie zdradził przyczyn choroby, ale warto dodać, że w tamtym okresie w przestrzeni publicznej słowo "uchodźca" było odmieniane przez wszystkie przypadki. Najczęściej w negatywnym świetle. Mamed był wyzywany i obrażany nawet na galach KSW. Paradoks polega na tym, że wcale nie jest uchodźcą, a emigrantem, który przyjechał do Polski po I wojnie czeczeńskiej. Pochodzi z bogatej rodziny młynarzy zamieszkujących Aczchoj-Martanę, położoną 50 km od Groznego - stolicy Czeczenii. Choć mógł wyjechać do Egiptu i Włoch, wybrał studia w Olsztynie, gdzie skończył kierunek zarządzania i administracji. Chalidow nigdy nie krył tego, że jest muzułmaninem, ale kiedyś nikogo to nie obchodziło. Dopiero kilka lat temu jego religia wywoływała emocje.

- Nagli obudzili się tylko ci, którzy nie mieli o co się do mnie przyczepić. Nie mieli żadnego pretekstu, więc znaleźli religię. To są mali ludzie. Ale to oni mają ze sobą problem, nie ja. Nie zmieniłem się. Jestem tym samym muzułmaninem, którym byłem kilkanaście lat temu. I będę. Będę Czeczenem i dalej będę reprezentował Polskę. Zakompleksieni frustraci wylewają żale anonimowo w internecie. Na ulicy nikt do mnie nie podejdzie. Dlatego nie ma co o nich gadać. Ale można się zastanowić, dlaczego tak jest? Najczęściej są to braki w edukacji. To margines, ale jednak jest.

Powrót Mameda

Wiosną 2019 roku legenda KSW zakomunikowała, że czuje się już dobrze i znowu chce się mierzyć z najlepszymi. Chalidow nie chciał żadnej tzw. walki na przetarcie. Rzucił wyzwanie nowemu mistrzowi Scotowi Askhamowi (19-4). Kibice byli zachwyceni. Co prawda Askham był faworytem, bo w piorunującym stylu dwukrotnie pokonał Michała Materlę i raz Marcina Wójcika, ale część fanów przypominała o tym, że Mamed też gładko pokonał Materlę. No i Askham walcząc na gali ACB potrzebował aż pięciu rund, by zwyciężyć Luke'a Barnatta, a Czeczen dokonał tego w 20 sekund.

 

W grudniu 2019 roku Askham po bardzo nudnej walce pokonał Mameda na punkty. Nudnej, bo przez trzy rundy 32-letni Brytyjczyk leżał na rywalu, ale nawet go zbytnio nie obijał. Zwycięstwo było zasłużone, jednak mało efektowne.

 

Właściciele KSW zaskoczyli kibiców i zaoferowali Mamedowi szansę na rewanż. Askhamowi nie spodobał się ten pomysł. - Mamed przegrał trzy walki z rzędu i znowu dostaje walkę o pas? To niepoważne! - denerwował się. Ale Maciej Kawulski, współwłaściciel polskiej federacji, a prywatnie przyjaciel Mameda, nie ukrywał, że Czeczen, ze względu na swoje dokonania, jest inaczej traktowany niż reszta.

Krzysztof Jotko: Mamed musi się ruchliwy, a wtedy zaskoczy rywala

Fani mają mieszane uczucia. Większość ma w pamięci nudną walkę, a w dodatku nie wierzą zbyt, że Mamed tym razem zaskoczy rywala. Tym bardziej że Scotta naprawdę trudno pokonać. Były zawodnik UFC przegrał tylko cztery walki w karierze. W dodatku nigdy nie został znokautowany. Jednym z tych, którzy go pokonali był Krzysztof Jotko (22-4). Spytaliśmy więc zawodnika UFC o radę dla Mameda.

- Pamiętam walkę ze Scottem, choć minęło już od niej pięć lat. Przygotowywałem się do niej w klubie Palestra pod okiem Łukasza Roli, który wymyślił bardzo dobry plan na tę walkę. Askham to rywal, na którego trzeba mieć odpowiednią taktykę, a tego Mamedowi zabrakło w pierwszym pojedynku - mówi nam Jotko, który już 31 października zawalczy na gali UFC z Makhmudem Muradovem (24-6).

I dodaje: - Trener ostrzegł mnie, że Scott to bardzo silny stójkowicz, który bardzo mocno kopie, jest wytrzymały i bardzo silny. Wiedziałem, że muszę być ruchliwym, ruszać na boki, by stać się dla niego nieuchwytnym. W walce z Brytyjczykiem trzeba się dużo ruszać. Nie można stać jak kłoda, bo wtedy stajesz się łatwym celem. Materla i Wójcik stali frontalnie ustawieni i praktycznie tylko czekali na atak Brytyjczyka. Wtedy to się może źle skończyć. Jeśli Mamed będzie ruchliwy, to może mu zagrozić w stójce. Chalidow będzie najgroźniejszy, szczególnie w pierwszej części pojedynku. Wtedy będzie miał przewagę szybkości i dynamiki. Jednak z każdą kolejną minutą będą rosły szansę Askhama.

- Kto w takim razie wygra? - pytam jedynego Polaka, który pokonał Askhama.
- Słyszałem, że Mamed ma za sobą świetne przygotowania, nieco schudł, by być szybszym, no i ma ogromną motywację. Jednak wieku już nie oszuka. Mamed ma szansę wygrać, ale stawiałbym na Scotta - przekonuje Jotko.

Kibice, bukmacherzy i eksperci typują Askhama. Ale siła starych mistrzów polega właśnie na tym, że - nawet skreśleni - potrafią znowu wznieść się na szczyt. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.