- To dla Błachowicza był jeden z najpiękniejszych wieczorów w jego życiu, pewnie również jeden z trudniejszych momentów. Na UFC Rio Rancho stawał bowiem naprzeciw rywala, z którym niecałe cztery lata temu przegrał - zasłużenie, po decyzji sędziów. Teraz też nie był faworytem walki z Amerykaninem, a w kontekście dalszej kariery Polaka była ona dla niego kluczowa. Trwała jednak trzy minuty i osiem sekund i zakończyła się efektownym nokautem Błachowicza. Polak zaskoczył Andersona prawym sierpowym. Trafił idealnie. Rywal upadł i został jeszcze na wszelki wypadek dobity, choć po mocnym sierpie i tak nie miał szans, by szybko wstać - pisał o walce Błachowicza z Andersonem z lutego dziennikarz Sport.pl, Kacper Sosnowski.
Teraz, pół roku po walce i potężnym nokaucie, Anderson pokazał, jak wyglądały kontuzje, których nabawił się w wyniku przegranej walki. To jak wyglądała jego twarz, wcale nie było bezpośrednim skutkiem uderzenia Błachowicza. Amerykanin kilka dni po walce wybrał się na kilkugodzinną wspinaczkę. - Lekarze nie zbadali mnie odpowiednio po walce i pozwolili wrócić do normalnego życia. Wybrałem się na wspinaczkę i po niej zasłabłem na ulicy. Upadłem prosto na twarz i mocno się zraniłem. W szpitalu powiedziano mi, że moje serce się zatrzymało - opisywał Anderson w poście na swoich profilach w mediach społecznościowych.
- To były trudne chwile, ale udało mi się z tego wyjść i wszystko jest już w porządku. Musiałem wstrzymać się z powrotem do myślenia o karierze w sportach walki aż było wiadomo, że z moim sercem wszystko wróciło do normy. W końcu wyszedłem ze szpitala i dopiero wzrok mojego syna, widzącego tatę w łóżku z obrażeniami przekonał mnie do myślenia, że jest życie poza walkami. Apeluję do innych sportowców: dbajcie o siebie, trenujcie i walczcie mądrze, ale odpoczywajcie i wracajcie do sportu jeszcze mądrzej - wskazywał Amerykanin.
Przeczytaj także: