Pogromca Najmana chce walki z Popkiem. "Jestem najcięższym zawodnikiem, który wygrał"

Piotr Piechowiak (1-0) po pokonaniu w debiucie na FAME MMA Marcina Najmana, nie ukrywa, że w nastepnej walce chciałby zmierzyć sie z Popkiem Monsterem (3-4). - Jeśli Popek chce być ciężkim mistrzem, to musi się też ze mną zmierzyć - powiedział kulturysta.

5 września ponownie w klatce zobaczymy Popka Monstera, który zadebiutuje na gali FAME MMA 7. Na razie nie jest znany jego przeciwnik, ale jest już pierwszy chętny, który chciałby stoczyć z nim pojedynek. 

Zobacz wideo "Nigdy po walkach nie ukrywałam twarzy i nie wstydziłam się siniaków"

Pogromca Najmana chce Popka Monstera jako kolejnego rywala

To Piotr Piechowiak, który po wygraniu z Marcinem Najmanem na FAME MMA 5 w Ergo arenie odważnie zapowiedział w rozmowie z fightsport.pl, cytowanym przez mma.pl: - Ludzie chcą tej walki. Szczerze powiedziawszy ja nigdy nic do Popka Monstera nie miałem i nic nie mam. Mimo, że są te niesmaczne informacje internetowe o tym frajerstwie i tak dalej. Też mnie to zbytnio nie interesuje i jeżeli miałoby dojść do walki, to Popek musi mieć świadomość, że ja jestem teraz w oktagonie najcięższym zawodnikiem, który wygrał. Jeśli on chce być ciężkim mistrzem, to musi się też ze mną zmierzyć - stwierdził kulturysta.

- Także musi mieć świadomość, że jeżeli wchodzi w coś, to może dostać walkę z kimś, ale musi wiedzieć, że to jest moja kategoria ciężka [..] Z tego co wiem, na razie nie mają nikogo nowego w wadze ciężkiej. Myślę, że to starcie powinno dojść do skutku. Mimo że ja na razie trenuje i robię swoje. Mnie to zbytnio nie interesuje. Jeżeli dzwoni do mnie Krzysiek i mówi: "Piotrek jest walka, masz osiem tygodni, wychodzisz z Popkiem" - to dla mnie nie ma żadnego problemu. Idę robię robotę, wp##rdol i czekam na kolejnego - zakończył Piechowiak.

41-letni Popek w dwóch poprzednich walkach został pokonany przed czasem przez Erko Juna i Tomasza Oświecińskiego. Ostatni raz można go było obejrzeć w klatce w październiku 2018 roku. 

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.