Taka walka Marcina Najmana w federacji Fame MMA, stworzonej dla walk celebrytów, musiała nadejść. 41-latek na poprzedniej gali Fame MMA pokonał Piotr "Bonusa BGC" Witczaka, ale w ostatnią sobotę poległ z kretesem. Padł już w 1. rundzie z kulturystą Piotrem „Bestią” Piechowiakiem.
Były pięściarz starcie zaczął od kilku mocnych ciosów, ale na tym się skończyło. Piechowiak bardzo szybko zdołał powalić Najmana na deski, po czym rzucił się na niego we wściekłym ataku. "Bestia" bezlitośnie okładała doświadczonego rywala, a po serii mocnych uderzeń sędzia zdecydował się na przerwanie walki.
Wściekły na Najmana był jego trener, Damian Herczyk. - Całe przygotowania to nie wiem, po co one były, bo poszły w d***. Tyle mogę podsumować, bo nie zrobił ani jednej akcji z treningów. Myślę, że tu jest kwestia psychiki i on tego nie dźwiga. On jest strasznie spięty, jak wychodzi, bo widziałem to już drugi raz - przyznał w rozmowie z portalem mmanews.pl.
Zdaniem Herczyka Najman mógł przesadzić motywacją. - Jestem na niego wku***, bo dwa dni przed walką pojechał do jakiegoś boksera, który mu pewnie natłukł jakieś teorie i dokładnie to, co robili na tamtym treningu, robił później w walce. Miał tego nie robić, miał iść w drugą stronę, bo robiliśmy zupełnie odwrotne akcje - dodał.
Wiele osób już przed pierwszą walką w federacji Fame MMA zapowiadało, że porażka z jednym z amatorów w niej walczących będzie dla Najmana końcem kariery. O ile kilka miesięcy temu udało się mu wygrać, o tyle w sobotę został zdetronizowany. Być może dlatego zapowiedział nadchodzące pożegnanie się ze sportem, najpierw oceniając jednak przebieg walki. - Silny chłopak [o rywalu - red.]. Nie udało mi się go zastopować. Najpierw przy siatce udało mi się wybronić, ale później tym pędem mnie przewrócił i ciężko było mi coś zrobić, ponieważ ja niezbyt dobrze czuję się w technikach parterowych - powiedział Najman tuż po zakończeniu gali.