- Ten koleś uderzył mnie w szczękę. Po co, w innym przypadku, ludzie mieliby to nagranie? Uderzył mnie, więc odszedłem, ale on za mną wciąż szedł. Gdy złamał barierę mojej prywatności, a także dziewczyny, która stała obok mnie, to mu powiedziałem, żeby stąd wy*****ł. Ale on był pijany i nie słuchał, więc to szybko zakończyłem - oświadczył na Instagramie Mike Perry. I opublikował ten filmik:
- Mogłem go dosiąść i pobić na śmierć, ale odszedłem i zacząłem rozmawiać z policją. To proste, gdy bawisz się ogniem, to może się poparzyć. Mówcie i myślcie, co chcecie, ale zawsze jestem szczery i mówię prawdę - oświadczył zawodnik UFC.
Incydent miał miejsce w jednym z nocnych klubów w Orlando. Plotka głosi, że właśnie w tym mieście, kilka lat wcześniej, Perry dowiedział się o swoich predyspozycjach do sportów walki. Został zaczepiony pod klubem przez ośmiu napastników, ale poradził sobie z nimi. Wtedy zrozumiał, że może walczyć za pieniądze.
28-letni Amerykanin stoczył 19 walk, z czego 13 wygrał. W grudniu podczas UFC 245 przegrał w 1. rundzie z Geoffem Nealem.