Joanna Jędrzejczyk blisko trzy tygodnie temu była o krok od odzyskania pasa wagi słomkowej. Polka przegrała jednak z Weili Zhang na gali UFC 248. Światowe media były pod dużym wrażeniem. Określiły walkę jednym z najlepszych starć w historii kobiecego MMA. Morderczy pojedynek obie zawodniczki przypłaciły jednak zdrowiem. Zabrano je do szpitala, a na twarzy Polki pojawił się ogromny krwiak.
- Rany powojenne z 7 marca jeszcze się goją, ale dzisiaj kamuflaż pełną parą nie tylko na ubraniu, ale i na buziaku. Mój fizjoterapeuta zawsze mówi, że na mnie wszystko "goi się jak na psie". Nie brzmi to dobrze, ale znaczenie jak najbardziej dobre. Wczoraj musiałam odbyć "przegląd" ciała u Kamila Iwańczyka, aby mieć pewność, że siniaki, które czasami mogą okazać się niebezpieczne dla zdrowia, odpowiednio się wchłaniają. Finalnie postanowiliśmy nałożyć na buziaka tape, który pomoże mi szybciej wrócić do pełni sprawności - napisała Jędrzejczyk na Instagramie.
Jędrzejczyk nie wyklucza drugiego pojedynku z Zhang, ale stawia sprawę jasno: - Nie będę ściemniać. Z chęcią zmierzę się ponownie z Weili Zhang, ale wszystko zależy od pieniędzy - przyznała Polska. - Ale ja i Weili wysłaliśmy chyba mocne przesłanie, że kobiece MMA warte większych pieniędzy. Dlatego nie będę kłamać, chodzi właśnie o nie - dodała Jędrzejczyk.